wtorek, 13 maja 2014

Pierwsze koty za płoty...

Pierwsze Grand Prix Okręgu w Bychawie za mną... Dosłownie. Niestety, cykl zawodów zaczynam od punktów za nieobecność, tym razem zmogła mnie choroba i nie dałem rady powrócić do sił, aby móc startować. Szkoda.
Pod koniec kwietnia przyglądałem się zmaganiom kolegów z klubu na zawodach o Puchar Przewodniczącego Związków Zawodowych MPK (czy jakoś tak), które rozgrywane były na zalewie Zemborzyckim. Poziom wody nadal niski, leszczyki dłoniaki trące się pod samym murkiem, ryba podobno "bierze". Rok temu w tych samych zawodach udało mi się zająć drugie miejsce, tuż za kolegą z klubu. We dwóch mieliśmy znaczną przewagę nad kolejnymi zawodnikami, we dwóch również idealnie wstrzeliliśmy się z metodą połowu - gdy większość łowiła na tyczki, my praktycznie całe zawody machaliśmy krótkimi kijami. Tym razem wariant łowienia krótkim batem przez całe zawody odpadał, poziom wody był za niski. Można było na początku zawodów odłowić kilka stanowiskowych rybek i to wszystko, zamiast bata można było również użyć skróta. Leszczyki należało łowić tyczką. Wyniki mnie nieco zszokowały - pozytywnie. Dwa wyniki ponad 10 000, kolejny 9000 i 7000, wydawało mi się, że najlepsi będą mieć w granicach 6-7 kg. Całe zawody wygrywa Irek Stępień - brawo!
Dzień później moje pierwsze zawody w 2014 roku i... "mój" Puchar Hajdowa ;-) Zawody bardzo towarzyskie, z małą ilością typowych "zawodników", ale bardzo trudne ze względu na słaby rybostan, ciężką technicznie wodę i dużą zależność wyniku od wylosowanego stanowiska. Ja losuję... sam nie wiem, czy dobrze czy źle, raczej słabo. Ostatni numerek 25, stanowisko zamykające, na rzece nie jest to faworyzowane stanowisko, ale co tam ;-) Wiem, że łowię w płytkim odcinku, po gruntowaniu okazuje się, że
tam nie więcej niż 70cm... Płytko... Dno równiutkie, żadnych dołków, żadnych górek, blat - też nie najlepiej. Decyduję się łowić w najgłębszym miejscu, może 1,5 - 2 metry od przeciwległego brzegu. Uciąg oceniam na około 3-4 gramy, zakładam bombki Vimby 2,3 i 4 gramy. Już 4 można mocno spowolnić zestaw i przepływać niemal dwukrotnie wolniej niż nurt wody. Użyłem 1 paczki zanęty płoć SARS, 2 paczki gliny rozpraszającej Eco-System oraz paczkę Glinki Extra Górka. Do tego około 0,3 joka, garść pinki, wszystko zrobione w 3 konsystencjach, odrobina bentonitu. Na tym odcinku rzeczki z pełną świadomością łowię glinami rozpraszającymi. Wiążącej użył bym jedynie na szybszym uciągu i to też w mniejszości w stosunku do rozpraszającej. O tej porze roku ryb jest mało, do wody idzie tyle towaru, że ryba chyba wariuje po wrzuceniu kul ;-) Moim zdaniem najważniejsze jest wyłapać każdą rybkę w zasięgu naszego stanowiska i starać się podkraść co nieco sąsiadowi. Kilogram ryb w 3 godzinnej turze daje pewne podium, a często nawet zwycięstwo w zawodach. Po treningu kolegi z klubu wiedziałem, że ryby reagują wyłącznie na szybkie prowadzenie zestawu (stąd też mój wybór spławików). Razem z kolegami ustaliliśmy, że nęcimy wyłącznie kubkiem - na tak małej i płytkiej rzeczce, podanie towaru kubkiem może być tylko dla nas z korzyścią, ryby nie są tu nauczone do takiego bombardowania. Pierwsza godzina - tragedia, nawet nie miałem brania, 7 zawodników po mojej lewej ręce podobnie - siedzimy w najsłabszym odcinku rzeki. Zaczynam kombinować, na zostawiony pusty top zakładam 5gr skrzydło, którym mogę bardzo wolno prowadzić zestaw, jeszcze 2-3 gramy więcej i mógłbym postawić stopa ;-) Zaczynam donęcać, rytmicznie, co około 10 minut 2 kulkami. Na początku ostatniej, 3 godziny (zawody towarzyskie - na takim dystansie czasowym walczyliśmy) odławiam małego leszczyka, jakieś 20 minut później płoteczkę. Niestety, więcej ryb nie ma. Wybroniłem się przed zerem, zawodnicy na 7 stanowiskach po mojej lewej mają jeszcze gorsze wyniki (jedna osoba ma ciut więcej jednym jaziem). Obydwie rybki złowiłem na listka, mocno spowalniając spływ zestawu. Ostatecznie zajmuję 10 miejsce na 25 startujących, wynik oczywiście mnie nie zadowala, ale cóż... Wygrywa kolega z klubu, który 5 rybami robi wynik około 800 punktów, drugi kolega z klubu zajmuje 3 czy 4 miejsce. Drużynowo świetnie, gdybym lepiej polosował czuję, że byłbym w czubie razem z nimi. Andrzej - gratulacje! Piwo się należy, to ja Cię namówiłem na te zawody ;-)))))
Za rok jak terminy ważniejszych zawodów się nie pokryją to Pucharu Hajdowa nie odpuszczam. Dopóki nie wygram ;-) Gdybym jeszcze znalazł czas na 2 treningi przed zawodami, było by ekstra ;-) Mam nadzieję, że wrócę tu w lipcu (jeśli czas i poziom wody pozwoli), wtedy można liczyć na rybkę nawet co 2-3 przepłynięcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz