piątek, 7 października 2016

Po zawodach, po sezonie...


Pełna gotowość ;-)
TakaRyba Match Cup II za nami! Rozpoczęło się od bardzo miłej zbiórki, przez dłuższą chwilę aż żałowałem, że nie przyjechałem wcześniej i... zazdrościłem tym, którzy tego dnia mieli kierowcę ;-)
Na starcie 24 osoby, o 6 więcej niż w pierwszej edycji zawodów rok temu, całkiem nieźle. Co ciekawe, nad zalewem zjawiło się kilka nazwisk z sąsiednich okręgów (Zamość, Chełm), czyli zawody zaczynają mieć swoją markę, a i ich charakter jest niewątpliwie przyciągający. To chyba jedyne zawody w naszej okolicy, kiedy dopuszczone jest łowienie wyłącznie metodą odległościową. Mimo wielu opuszczonych zawodów w tym roku, na tych być musiałem, bo właśnie w odległościówce czuję się najmocniej pod względem wędkarstwa spławikowego i takie łowienie sprawia mi największą frajdę. Zdecydowana większość moich "rekreacyjnych treningów" wędkarskich podczas urlopu to właśnie takie łowienie.
No ale wróćmy do samych zawodów. Przygotowane miałem nie więcej niż 400gram suchej zanęty SARS Etange Noir oraz Gros Gardons Sensas w stosunku 1:1. Zanętę namoczyłem w trakcie przygotowań do zawodów, nawilżenie nieco mniejsze od optymalnego. Z glin dałem po paczce argille, ziemi czarnej oraz wiążącej - wszystko Vimba. Miałem przygotowany czarny barwnik, ale nie użyłem go, mieszanka wyszła wystarczająco ciemna. Zanęty po namoczeniu wyszło około 1,25 litra, dodałem do tego 2 litry gliny oraz odrobinę (dosłownie szczyptę) jokersa. 

Rybki, rybki taś taś taś ;-)
Do reszty gliny dodałem jakieś 350-400ml joka. Wszystko podzieliłem na 4 części - pierwsza do donęcania z dodatkiem liant collera (aby mieć pewność, że kule dotrą jak najbliżej dna w całości), druga identyczna jednak do wystrzelenia procą od razu, trzecia z dodatkiem wody i bentoniu, a czwarta z jeszcze większą ilością kleju i wody. Część 3 i 4 miały odpowiednio więcej jokersa (im więcej kleju tym więcej robaków). Zrezygnowałem z jakichkolwiek innych robaków na nęcenie wstępne. Zawsze można było je dodać przy donęcaniu, a przewidywałem, że z rybami nie może być za różowo. Początek zawodów sprowadził wszystkich na ziemię - te zawody będą ciężkie ;-) Ryb brak, brania mega delikatne. W pierwszej godzinie miałem tylko jedno branie (chyba), bo ochotki (2 sztuki o ile dobrze pamiętam) nie było na haczyku. Jedyne "normalne" branie miałem po jakichś 90 minutach, pewny wjazd antenki pod wodę, zacięcie i jest! Po chwili okazuje się, że to całkiem przyjemna płoć za około 200 punktów. Zerowy nie będę ;-) Pierwsza ryba na bezrybiu daje kopa... Niestety, mogłem mieć jeszcze ze 2 brania (raczej niewidoczne) bo po ściągnięciu haczyk okazał się pusty. W ostatnich 5 minutach zacinam jeszcze malutkiego leszczyka, w sumie daje mi to 270 punktów i dalekie 6 miejsce w sektorze i 18 ogólnie. Próbowałem różnych opcji robaka do haczyku, raz kładłem 2-3 śrucinki na dnie, raz leżał cały przypon, pół, bądź kilka centymetrów. Nie sprawdziłem tylko haczyka kilka-kilkanaście centymetrów nad dnem (może szkoda?). Z donęcaniem też różne opcje. Wstępnie przygotowaną mieszanką, pojedynczo co jakiś czas, serią, a nawet mieszanką mocno dowilżoną. Ostatnią godzinę nie donęcałem - też żadnego sensownego efektu.

Puchar we właściwych rękach
- brawo Jacek!
Jedynie co mi przychodzi teraz do głowy to 2 opcje: szukanie jakichś rybek wyżej niż nad dnem, mimo iż łączyło by się to z ponownym zarzuceniem zestawu po 2-3 minutach oraz jeszcze delikatniejszy (a raczej czulszy) zestaw. Myślałem, że ten przygotowany na spławiku Cralusso Slider Zero będzie odpowiedni, w wakacje wyraźnie było widać brania drobnych leszczyków, krąpików czy uklejek, ale widocznie wtedy te ryby brały zdecydowanie odważniej. Do zadań specjalnych sprawdził mi się Cralusso Black Eagle, szkoda, że żadnego już nie miałem (2, które testowałem odpłynęły gdzieś podczas sierpniowych treningów po zerwaniu - z winy łącznika jaxon, o czym wcześniej już pisałem).
Zwyciężył Jacek Kuna z mojego sektora, z wynikiem 2 940, drugi był Przemek Niećko 2 735 (sektor A), a trzeci Maciej Woźniak 1 620 (sektor C). Nauka mam nadzieję, że nie pójdzie w las, tym bardziej, że nie mogę narzekać na zarzucanie czy nęcenie procą. Tego dnia wszelkie sprawy techniczne były w porządku, zestaw splątał mi się tylko 2 razy, w dodatku rozplątałem go w kilkanaście sekund tak więc trudno mówić o tym irytującym, odległościowym splątaniu zestawu ;-)

Za rok nie ma innego wyjścia, pora w końcu być w czołówce tych zawodów... W ogóle następny rok musi być lepszy, w tym startowałem malutko, a wyniki... jakie wyniki, ktoś musi być pod koniec, by z przody mógł być ktoś ;-)


Relacja z zawodów (wraz z wynikami, wywiadami i zdjęciami)
TakaRyba Match Cup II


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz