środa, 10 lipca 2013

Wakacyjne połowy

Odległościówka i z prawej
koszyczek "na większą rybę"
 W końcu urlop... wakacje... więcej czasu wolnego... WIĘCEJ RYB! ;-) Z taką nadzieją rozpocząłem swój urlop wakacyjny w roku 2013. Samochód załadowany po sam dach: torby, wiadra, kosz, krzesełko, tyczka, feedery, spinning, odległościówka, kilkanaście kilo zanęt oraz kilkadziesiąt glin i ziem, nawet dwa litrów robaków w turystycznej lodówce! Udało się także załadować huśtawkę dziecięcą, która nie zmieściła się w pierwszej turze ;-)
Po 3 dniach wypoczynku pora na pierwsze starcie z rybami. Dawno nie łowiłem na matcha, także poszukamy leszczy w j.Glinki dalej od brzegu. Dodatkowo postawiłem feedera z elektronicznym sygnalizatorem z 2 kukurydzami na haku "na większego zwierza". Większy zwierz się nie pojawił ;-))) Ale było mnóstwo krąpików dłoniaczków, które po zanęceniu od razu rozpoczęły wielkie żarcie. Czasami trafiła się pięknie wybarwiona, około wymiarowa wzdręga i... tyle. Nic większego. Krąpiki brały błyskawicznie, przeważnie nie trzeba było czekać dłużej niż minutę po ustawieniu się waglera. A jeśli o spławiku mowa - od 3 lat praktycznie łowię wyłącznie przelotowo zdejmując pierścienie z tradycyjnych waglerów. 

Typowy mieszkaniec Glinek
Zastosowałem ciemną zanętę połączoną z melasą, ziemią bełchatowską i sporą ilością pinki i kukurydzy. Krąpikom zasmakowało, ale nie o to chodziło... Za kilka dni dojdzie do rewanżu, zmienimy miejsce i kolor zanęty - może to poskutkuje chociaż kilkoma leszczykami (okazy ponad pół kilowe chyba sobie darujemy).

Kilka dni po jeziorowym łowieniu przyszedł czas na rzeczne tyczkowanie. Bug w tym roku jest znacznie podwyższony, moje ulubione miejscówki są niedostępne bądź bardzo trudno dostępne (długi marsz z gratami nie wchodzi w grę). Po kilkudniowej kontroli w końcu się zdecydowałem... woda  i tak była po łydki ;-) Wyciągnięte prawie na maksa nóżki w koszu i jedziemy! Uciąg też całkiem niezły, na oko w tym miejscu ze 20 gr i niestety... taki był mój  najcięższy zestaw. Założyłem jeszcze jednego, delikatniejszego liścia o gramaturze 14. Zanęta Niwa Extreme rzeka + Leszcz, krąp, płoć także Niwa, a do tego glina rzeczna, mrożone grube robaki, żwir, glina rzeczna i troszkę rozpraszającej, melasa no i bentonit. Trzy konsystencje kul zanętowych i łowimy! Mija minuta, dwie, pięć... i nic ;-) Nagle jest! Ukleja ;-) Potem jeszcze trzy. I znowu nic. W końcu na rozmyciu agresywne branie, pusta guma o średnicy 1,8 wychodzi na 5 metrów, ale spokojnie holuję i za chwilę ryba jest w podbieraku. Kleń o długości 32 centymetrów, patrzę na zegarek - 30min od wrzucenia kul, może nie będzie tak źle? Jednak było. Po kolejnych 30 minutach wydawało mi się, że złowiłem pięknego krąpia. Jednak miał dziwny pysk, wyraźne wargi i nos świnki! A cała reszta krąpia. Mieszaniec? ;-) Do tego krąpik dłoniaczek i to było na tyle... Nawet ukleje przestały brać (w sumie miałem ich około 20). Bardzo słabo. Okoliczny wędkarz, który mnie mijał mówił, że w tym roku wszyscy narzekają, przez ten poziom wody ryb... nie ma. Tzn. są, ale nie do złowienia ;-)
Ryby tradycyjnie do wody i za kilka dni tu wrócę... Z większymi spławikami i oby ryby też wróciły - zawsze było tu mnóstwo krąpi i kilka jazi. Oby tylko nie padało za bardzo, bo trzeba będzie wchodzić w woderach ;-)))))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz