21 listopada prawdopodobnie po raz ostatni w tym roku wędkowałem. Co ciekawe, po raz pierwszy w tym roku chwyciłem spinning, w dodatku tzw. ultra-light.
Rano wraz z kolegami robiliśmy rekonesans łowiska, dość zapuszczonego, ale idealnie nadającego się do zawodów głównie wiosną. Od kilku ostatnich lat znajduję się on we władaniu Okręgu PZW Lublin, niestety... jego potencjał jest zupełnie niewykorzystany. Niedawno były tam zawody na 60-70 osób, teraz nie ma więcej niż 30 stanowisk. Zobaczymy, jeśli czas pozwoli, to być może z kolegami uda się doprowadzić ten zbiornik do użytku również jeśli chodzi o większe zawody spławikowe.
W południe natomiast miałem jakieś półtorej godzinki, aby wyskoczyć na małą rzeczkę, która właściwie ma charakter kanału, a uciąg oceniłbym na 0,5 - max 1gram. Celem są okonie i nawet udało mi się przechytrzyć trzy, wszystkie podobne jak ten na zdjęciu. Niestety, brak obłowienia dał o sobie znać - większość brań to spóźnione zacięcie. Ryby brały dynamicznie i szybko, a mój refleks mógłbym ocenić gorzej niż przeciętny ;-)
Jedno stuknięcie było tak mocne, że aż niemal wyrwało mi delikatną wędkę z ręki, a mimo to i tak to branie było spudłowane (a raczej spóźnione)!
Szybki wypad, kilka rybek i naprawdę super krajobrazowo miejsce. Niestety, z tego co zauważyłem to zdecydowana większość osób tu łowiących zabiera ryby, a są tu piękne płocie nawet do 0,5kg oraz okoniki i niewielkie szczupaki. Zarybień w tym miejscu wydaje mi się, że nie ma, także ten mały odcinek rzeki jest pewnie z roku na rok coraz uboższy jeśli chodzi o ryby.
Koniec wędkowania to jednak nie koniec sezonu ;-) Za kilka dni prawdziwa bomba ;-)))))) Właściwie mógłbym ją już odpalić teraz, niby już wszystko ustalone, ALE... poczekam jeszcze na oficjalne potwierdzenie ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz