środa, 13 czerwca 2018

Treningowo - odległościowo


Podczas gdy najlepsi spławikowcy walczyli w 1 turze Mistrzostw Okręgu seniorów PZW Lublin, ja miałem okazję (gdy się ma mało czasu na ryby, to każdą okazję należy wykorzystywać) potrenować odległościówkę na jeziorze Glinki. Minimum sprzętu (wszystko dało radę wziąć w dwie łapki) i już jestem nad wodą. Oczywiście każdy trening powinien mieć jakiś cel - oprócz samodoskonalenia w tej dość trudnej technice połowu, chciałem nabrać nieco pewności przed zawodami PLWS, które miały się odbyć dokładnie za tydzień. Do tego celu łowiłem naprzemiennie dwiema wędkami, które różniły się wyłącznie modelem spławika i minimalnie wagą obciążenia głównego. Użyłem 16gramowych wagglerów Flagman Carbon Match oraz Vimba. W związku z tym, że spławik Flagman ma całą antenę z węgla, powinien on być stosowany wyłącznie tam, gdzie potrzebna jest finezja i nie ma tzw. "fałszywych brań". 

Łowiłem standardowo dla mnie na odległości około 27 metrów. Do wiadra poszło 2kg zanęty Stynka Leszcz Zawodniczy plus 4kg gliny wiążącej Vimba. Do tego jakieś 0,3 litra mrożonej pinki. Mieszanka dobrze się kleiła, jednak nie była plastyczna i łatwo można było ją rozdrobnić. Połowa poszła do wody jako wstępniak, połowę zatrzymałem sobie na donęcania i do tej właśnie połówki zamierzałem systematycznie dodawać topionego białego robaka, na którego tylko i wyłącznie zakładałem na haczyk, po 2-3 sztuki koniecznie z 1-2 koloru czerwonego.

Pierwsze minuty były słabe, co prawda już po kilkudziesięciu sekundach wziął krąpik "dłoniaczek", to później na kolejną rybę trzeba było czekać około 5 minut. Po około 20 minutach takiego niemrawego łowienia postanowiłem zacząć donęcać - 2 kulki co każde zarzucenie zestawu. Po kilku minutach przyniosło to efekt, regularnie i dość szybko zacząłem odławiać ryby - niestety, żadna nie przekraczała długości dłoni. Były brania, które należało zacinać od razu po wprowadzeniu spławika w "teren" łowienia - tak złowiłem 2 ukleje i kilka fajnych, grubiutkich wzdręg. Gdy haczyk dotarł do dna najczęściej łowiłem krąpie, których złowiłem może 20? Dokładnie nie pamiętam, dodatkowo były 3 malutkie płotki i 2 leszczyki, które niestety też nie powalały rozmiarami.
Zarówno spławik Flagman jak i Vimba dały radę, spokojnie można je stosować zamiennie by dopasować się jak najlepiej do panujących warunków. Łowiłem na haczyk nr 16 z przyponem 0,10mm. Tak minęły troszkę ponad 2 godziny łowienia, gdzie chodziło głównie o nęcenie procą jak i celne zarzucanie. Fajnie, że jakieś rybki też się zakręciły, szkoda, że takie małe... Niestety, z roku na rok na j.Glinki obserwuję stały trend, gdzie ryb łowi się coraz mniej i coraz mniejsze.

Za tydzień 1 tura Lubelskiej Ligi Wędkarstwa Spławikowego z cyklu PLWS - zaczynamy od Dratowa, który w tym roku pobił rekord zer (początek maja, a wydawało się, że ubiegłoroczny "wyczyn" będzie nie do pobicia). Może być ciężko, trzymajcie kciuki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz