piątek, 4 lipca 2014

7 metrowy bat z "dziwnie" mocowanym spławikiem

Oto moja miejscówka, wygląda bosko!
Co się odwlecze to nie uciecze... Tym sposobem miałem łowić już jakieś 3 tygodnie temu, jednak wtedy nie pozwoliła za bardzo pogoda (deszcz) i takie tam... ;-))) Kilka luźniejszych dni postanowiłem połowić dość nietypowo - 7 metrowy bat (wstyd się przyznać, ale za bata dłuższego niż 5 metrów biorę się chyba po raz pierwszy) z dość nietypowo mocowanym spławikiem. Jakiś czas temu obejrzałem filmik o łowieniu batem podczas mocnego wiatru (kliknij aby obejrzeć) z tzw. mini waglerem. Uznałem to za fajne rozwiązanie no i musiałem spróbować. Łącznik możecie wykonać sami - wystarczy krętlik bądź łącznik do waglerów oraz silikonowa rurka. Spławik wybrałem Sensasa, mało używany (właściwie od lat), w końcu się przyda, o gramaturze 1,5gr ze względu na długość kija. Bacik Mikado Tournament 700, dwa wiadra, miska, sito, wypychacz, haczyki i jazda. Nad wodą okazało się, że zapomniałem... robaków. No pięknie! Miałem puszkę kukurydzy, na szczęście, szybka myśl - nie wracam, łowię na kuku. Miejscówka, która zamierzałem zająć, na szczęście była wolna, to moje ulubione miejsce. Musicie przyznać, że wygląda super. Zestaw już miałem wyważony, zrobienie zanęty, dodanie gliny, gruntowanie - wszystko to zajęło chwilkę. Można było przystąpić do wędkowania. Nie miałem żadnych problemów z zarzucaniem, wychodziło mi to płynnie i sprawnie, nie było też żadnych poplątań mimo dość nietypowego połączenia spławika z żyłką.
Mały krąp - typowy mieszkaniec tego jeziorka
Użyłem zanęty SARS Lin Karaś 1kg, do tego dodałem całą paczkę gliny argile jasna. Dwie małe kulki pod nogi aby sprawdzić (raczej potwierdzić przypuszczenia) pracę - kulka z czystą zanętą obsypywała się, bez chmurki, bez składników windujących. Kulka zanęty z gliną obsypywała się szybciej robiąc delikatną chmurkę (która zapewne powstaje przy ruchu ryb bądź przy uciągu). Czyli jest tak jak chciałem - mieszanka po opadnięciu na dno ma się obsypywać, ale nie windować - ma być dywan. Po pierwszych 10 minutach zorientowałem się, że nie widać antenki (w takich okolicznościach przyrody trudno było się skupić od samego początku), zacięcie, spławik wylatuje z grążeli na pusto. Nie jest źle - pomyślałem, może będą kolejne brania, wystarczy tylko patrzeć na antenkę. Kolejne brania były, średnio po 3-5 minutach, niestety nie mogłem ich zaciąć. Raz - trochę czasu upłynęło zanim "wytrenowałem" odpowiedni ruch do zacięcia (nie za szybko, nie zamaszyście), a dwa - wydawało mi się, że ziarnko kukurydzy może być za duże dla pysków małych ryb. Postanowiłem zmienić haczyk na ciut większy (powinno zwiększyć skuteczność zacięcia) i zakładałem połówkę kukurydzy. Równocześnie donęciłem 2 kulami. Brania były niemal natychmiast - po złowieniu 5 ryb postanowiłem ponownie zakładać całą kukurydzę. Brały znacznie większe (niestety - nie duże) ryby, w sumie w niecałe 2 godziny dość spokojnego łowienia miałem 8 krąpików, 7 fajnych płotek, 2 leszczyki i 1 wzdręgę. Ryby szybko wypuszczałem, chwytając je mokrą dłonią. Zdjęcia zrobiłem tylko pierwszym rybkom - nie ma sensu robić każdej fotki portretowej, leszczyki były ciut większe od krąpia ze zdjęcia (tylko 2 krąpie były mniejsze), a płotki niemal identyczne (jedna była większa od tej na zdjęciu o jakieś 5-7cm). Pogoda była piękna - słońce, bez wiatru, spławik po zarzuceniu i zatopieniu żyłki cały czas stał w miejscu, w którym wylądował. Jutro rano również się wybieram, tym razem zamierzam łowić szybciej, a pomóc mi w tym powinny robaki, których może tym razem nie zapomnę. Może będzie wiało - wtedy ostatecznie będę mógł ocenić ten sposób montowania spławika przy połowie batem. Poniżej jeszcze kilka fotek z dzisiejszego wypadu.



3 komentarze:

  1. Czy można wiedzieć co to za jeziorko ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne! To j.Glinki niedaleko Włodawy, moja urlopowa odskocznia ;-))))

      Usuń