czwartek, 16 czerwca 2016

"Szybki" trening

Moja ulubiona "nadbużańska"
miejscówka

W najbliższą sobotę 18 czerwca odbędzie się 2 tura Polskiej Ligi Wędkarstwa Spławikowego województwa lubelskiego. Tym razem łowić będziemy na rzece Bug w Dorohusku. Tydzień wcześniej, korzystając z okazji być blisko tej pięknej, nieregulowanej a tym samym dzikiej rzeki, wyskoczyłem na szybki, godzinny trening. Moim celem było namierzenie i jak najszybsze łowienie uklei. Dlaczego ukleje? Ta ryba jest raczej pewniakiem jeśli chodzi o zawody, o których wspomniałem, a gdy słabiej będzie żerowała średnia ryba spod tyczki, to być może będzie i celem numer 1 wielu zawodników.
Woda, niestety, dość niska...
Sprawdzić musiałem kilka rzeczy, np. jak daleko znajduje się ta rybka od brzegu oraz na jakiej głębokości. Nie ukrywam, że łowienie uklei to u mnie duża rzadkość. Odkąd przestano rozgrywać zawody na zbiorniku Zakładów Azotowych "Osadnik" w Puławach, to właściwie nie ma łowiska, gdzie ta ryba była by solidnie punktowana. Co najwyżej jest ona celem wybronienia się od zera i to też nie wszędzie. Także najważniejsze dla mnie było przypomnienie sobie techniki łowienia, bo właśnie tutaj możemy zyskać najwięcej. Poprzez poprawne, powtarzające się ruchy uzyskujemy szybkość, która jest tu kluczowa.

Tak mało "gratów" do wędkowania
już dawno nie miałem ;-)
Trzy uklejówki, portfel z przyponami, wypychacz, pudełko z białymi i pinką, trzy zestawy, 2 miski, wiaderko z gliną i zanętą, duży ręcznik i mata zamiast kombajnu ;-) To wszystko! Użyłem 1kg zanęty uklejowej SARS oraz pół opakowania gliny somme Vimba. Wszystko razem wymieszałem, dodałem dużo wody tworząc tzw. papkę. Zacząłem łowić dość wysoko, jakieś 20-30 cm od lustra wody, ale tam nic nie było. Schodziłem co raz niżej, aż do metra. Tam już ukleje brały co zarzucenie i trzeba było czekać co najwyżej kilka sekund. Powoli wracałem z gruntem do góry, jednak ukleja się nie podnosiła i brania były coraz rzadsze. Próbowałem też różnego donęcania, od często i mało po duże gały zalegające i smużące przy dnie.
A oto cel "wyprawy"
Troszkę ponad godzinę czasu pozwoliło mi przypomnieć chociaż podstawowe ruchy i zasady odnośnie takiego łowienia. Do perfekcji daleka droga i wiele treningów, jednak wątpię abym w przyszłości skupiał się na takim łowieniu. Być może, w sobotę nawet nie będzie potrzeby łowienia tych małych, srebrnych rybek. Liczę na dobre żerowanie głównie krąpików, fajnie jakby co któraś ryba była za 200-300 punktów ;-) Plan taktyczny w głowie jest, wkrótce okaże się jaki będzie efekt ;-) Do zobaczenia niebawem, wpis z relacją z zawodów na pewno będzie na blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz