piątek, 22 kwietnia 2016

Majdan Zahorodyński x 3


Bo najważniejszy jest uśmiech, nawet gdy nie idzie  ;-)
Kwiecień w moim kalendarzu stał pod znakiem zawodów związanych wyłącznie z jednym łowiskiem. Mało czasu na ryby wprowadził mocną selekcję zawodów (to już 3 rok z rzędu?), często nawet musiałem odpuszczać te najważniejsze. Za cel numer 1 na ten sezon postawiłem sobie stary w Polskiej Lidze Wędkarstwa Spławikowego. Nieudany start w poprzednim roku oraz duża ilość nowych drużyn chcących wziąć udział w rozgrywkach spowodowały konieczność rozegrania eliminacji do rozgrywek wojewódzkich, co w przypadku nieudanego startu mogło szybko zakończyć starty w PLWS. Zawody eliminacyjne miały się rozpocząć na zapomnianym przez Okręg PZW Lublin łowisku - Majdan Zahorodyński, kilka lat temu (wtedy Okręg PZW Chełm był użytkownikiem wody) corocznie na wiosnę odbywały się tutaj duże zawody spławikowe. Od 2012 roku... cisza. Jedynie nieliczne koła decydowały się robić tu zawody na kilkanaście osób. Dzięki mojemu mocnemu postanowieniu zmiany tej rzeczy, wraz z kolegami udało nam się przygotować niemal 50 stanowisk, czyli 3 sektory pod większe zawody. Z dwóch treningów 2 lata temu wiedziałem czego się spodziewać po tym łowisku. Aby wypaść jak najlepiej, starałem się maksymalnie rozszyfrować zachowania tutejszych płoci, które są głównym celem wiosennych łowów.
Wszystko zaczęło się ponad 2 tygodnie przed zawodami treningiem, który miał potwierdzić panujący rybostan. Oprócz mnie na treningu pojawił się Sylwek, mieszkający nieopodal, znający zbiornik jak własną kieszeń, co więcej - wygrywający większość zawodów na tym łowisku. Po mojej prawej ręce siadł natomiast Paweł, który również musiał przejść eliminacje, aby dostać się do cyklu PLWS. To był mój pierwszy raz z tyczką w roku 2016, ale mimo to od razu postanowiliśmy sprawdzić kilka rzeczy. Ja i Sylwek łowiliśmy dokładnie na takiej samej mieszance, którą po przygotowaniu podzieliliśmy na równe dwie połówki. 1,5kg Płoć SARS a gliny to 4kg ziemi + 2kg somme - to na osobę. Tak samo sklejone i dowilżone. Paweł natomiast użył przemoczonej zanęty Grand Roach SARS oraz 2kg ziemi + 2kg wiżącej + 2kg argille. Różnicę widać było już w kotłach - nasza pulchna i lekka, Pawła cięższa i tęga. Dodatkowo ja do zawartości swojego kotła dodałem nieco czerwonego barwnika, by zmienić kolor mieszanki na bliższy ciemnej cegle. Sylwek łowił batem, ja tyczką na tej samej długości, Paweł tyczką bez 1 rury, a końcówkę na pełnej długości. Efekt końcowy po 3 godzinach? Sylwek 1,5kg (około 50 ryb), ja 300gr (11 ryb), Paweł 800gr (19 ryb). Paweł jako jedyny miał 2 większe ryby (płocie?) jednak szybko uciekły w krzaki odhaczając się, dodatkowo widać wyraźnie, że jego ryby miały lepszą wagę. Jak to robi Sylwek? Nie wiem do tej pory ;-) 
Na tydzień przed zawodami udało się wziąć udział w zawodach Grand Prix Zaprzyjaźnionych Kół - które potraktowałem jako sprawdzenie kolejnej opcji. Tym razem użyłem tej samej zanęty, jednak skład glin 4kg ziemia + 2kg wiążąca + 2kg argilla. Do wstępnego nęcenia dałem dosłownie dwie garści zanęty i nie więcej niż 75ml joka. Łowiło się ciężko, poranny przymrozek, a w czasie zawodów silne porywy bocznego wiatru nie wpływało pozytywnie na ryby i wędkarzy ;-) W sumie złowiłem chyba 13 czy 14 ryb a mój wynik to 485 punktów. 3 czy 4 uklejki, około 5-6 okonków jak palec no i płoteczki, dało mi to 10 wynik na 15 startujących w sektorze. Słabizna. Nadal coś jest nie tak. Co ciekawe, siedzący po mojej lewej ręce Arek miał ze 3 rybki mniej, a wynik o 95gr większy, co dało mu... 6 miejsce w sektorze, już całkiem do przyjęcia. Być może to za sprawą ledwo wymiarowej wzdręgi, którą złowił (sam mu zresztą podrzuciłem miarkę hehe), ale już to pokazuje jaki był ścisk w środkowej części wyników. Paweł w swoim sektorze 9 (wynik 505), a Sylwek... 3 z wynikiem 1 345pkt ;-) Jak on to robi?!?!?! :-)))) Co gorsze, każdy z kolegów z klubu miał inne wnioski, jedynie tylko część rzeczy się pokrywało, a to nie najlepiej wróżyło na 9 kwietnia.
Aż w końcu nadszedł ten dzień, 9 drużyn (1 zrezygnowała kilka dni startem) i 5 miejsc, które dają awans. A tam już czeka 10 najlepszych drużyn województwa lubelskiego oraz 3 tury w trójkącie okręgów Lublin-Zamość-Chełm. Pogoda na kilka dni przed zawodami idealna, niemal wiosenna i tak przez kilka dni... aż do soboty ;-) Szkoda, że załamanie pogody przyszło tuż przed, a nie po zawodach - takie kilkudniowe ocieplenie na pewno rozruszałoby ryby co odbiłoby się na lepszych wynikach.
Tym razem postanowiłem do kotła wrzucić coś innego. Paczka nieco grubszej zanęty Grand Roach SARS o zapachu czekolady oraz gliny Vimba - 2kg ziemia czarna, 4kg somme i 2kg jasna smużąca. Do donęcania zostawiam 1L mieszanki glin oraz jakieś 30% czystej zanęty. Do wstępnego nęcenia dodaję dobre 300ml joka a całość dzielę na 3 porcje. Pierwsza porcja bez kleju, kolejne z dodatkiem bentonitu (ostatnia porcja najbardziej sklejona). Im więcej kleju - tym więcej joka. Tym razem początek niemal idealny. Po pierwszych 40 minutach mam około 20 ryb w siatce i to jest na tą chwilę czołówka sektora. Później brania są coraz słabsze, zaczyna jeszcze mocniej wiać i kropić. Po chwili już nieźle leje... W sumie deszcz padał około 1,5godz, w tym czasie złowiłem maksymalnie ze 2 ryby. Ostatnia godzina również nie była najlepsza, w tym czasie próbowałem już różnych rzeczy, zarówno jeśli chodzi o wysokość łowienia jak i odległość od kul, aż do donęcania serią kubkiem aż po serię kulek podanych z ręki. Ostatecznie wynik wynosi 925pkt co daje 6 miejsce w 9 osobowym sektorze. Na szczęście moja drużyna nie zawiodła, dorzucają 1 i 2 sektorową i spokojnie kończymy zmagania na 2 miejscu. Szkoda tylko, że znów byłem najsłabszym ogniwem ;-) Co się stało? Nie potrafiłem utrzymać stadka płoci, wątpię, aby się przejadły. Wydaje mi się, że należało co jakiś czas strzelić konopiami z procy (pinka mogłaby być zgubna przy tak małych płotkach) - na co w ogóle nie byłem przygotowany (wszystkie 3 dni łowienia zrezygnowałem z gotowanej konopi), bądź po prostu co jakiś czas podawać im małą kulkę kubkiem. Najlepiej mi się łowiło 5cm nad dnem, wkładając zestaw tuż przed kulami. Uciąg znosił zestaw w bok, należało go tylko co jakiś czas na chwilę zastopować. Ale było też kilka takich minut, kiedy branie następowało kilka sekund po tym, jak haczyk znalazł się nad dnem. Bardzo ważne było również gruntowanie stanowiska i znalezienie twardego dna, bez roślinności.
Ostatecznie finał okazał się udany, bo ze 3 startujących drużyn SARS Haczyk wszystkie zajęły miejsca w 5 (miejsca 1,2 i 4). W Polskiej Lidze Wędkarstwa Spławikowego województwa lubelskiego wezmą udział aż 4 drużyny klubu SARS Haczyk. Czy udało się rozpracowanie łowiska? Myślę, że nie. Łowisko ciężkie i chimeryczne, być może stanowiskowe, dodatkowo podczas zawodów szalał niewymiarowy szczupak we wszystkich sektorach, na pewno rozganiając stadka płoci skupione wokół wrzuconych kul zanętowych zawodników.

Relacja, wyniki, zdjęcia, filmy z 1 tury Grand Prix Zaprzyjaźnionych Kół:

Wyniki eliminacji PLWS woj. lubelskie: