poniedziałek, 18 czerwca 2018

1 tura PLWS za mną!


W sobotę 16 czerwca odbyła się 1 tura Lubelskiej Ligi Wędkarstwa Spławikowego PLWS na zbiorniku Dratów. Jeśli dobrze pamiętacie, tydzień temu trenowałem odległościówkę na j.Glinki właśnie z myślą o tych zawodach. Przewidywałem, że dobre łowienie odległościówką może mnie uratować od słabego wyniku (a nawet od zera). 
Tak też się stało. Wylosowałem stanowisko A13, niemal w środku stawki, gdzie 2 sektory zawodników oddzielone były 20 metrami przerwy. Pod tyczką niemal nic się nie działo, tzn. nic co nadawałoby się do siatki. Po prawej stronie siedział mój kolega, Grzesiek Błaszczyk, 3-krotny medalista MO, i mimo iż to był dopiero jego drugi start w sezonie odławiał ryba za rybą! Oczywiście część z nich to były również około 17 centymetrowe okonie (wymiar okonia 18cm), ale przez pierwszą godzinę zawodów mógł mieć około 2kg ryb, w tym 1 leszcza za niemal połowę tej wagi. Ja w tym czasie złowiłem jedną hybrydę, połączenie krąpia, płoci i chyba jazia. Niezła mieszanka ;-) I nawet z tą jedną rybą po 1-wszej  godzinie łowienia byłem wysoko w sektorze... Taki urok Dratowa 2018, łowiska Mistrzostw Polski weteranów i seniorów!
Wtedy postanowiłem sięgnąć po wędkę z waglerem. Przecież taki był zamysł, a i w czasie nęcenia wstępnego większą uwagę skupiłem na nęceniu około 28 metra niż 13 (tam rzuciłem tylko kule z ręki, w ogóle nie kubkując). Po kilkunastu minutach pierwsze branie, bardzo delikatne, niestety zacięte "na pusto". Sytuacja powtarza się jeszcze dwa razy. Kolejne branie, antenka delikatnie się wynurza, ja czekam. Spławik ustawia się do normalnej pozycji, by po kilku sekundach wynurzyć się na dobre 3-4cm - zacinam, siedzi, jest! Pierwszy leszczyk za dobre ponad 200 punktów jest w siatce. Po kilku minutach w siatce ląduje okoń, tym razem ledwo (ze 2mm na plusie?) wymiarowy, a później kolejny, tym razem mniejszy. Donęcam 6 kulkami i sprawdzam co pod tyczką... 2-3 okonie, oczywiście brakuje im dobre 5cm do wymiaru. Wracam do odległościówki i doławiam kolejne 3 leszczyki. Znowu pojawiają się okonie, znowu niewymiarowe, a czasu coraz mniej, została godzina. Znowu strzelam z procy 5-6 kulkami, przechodzę na 10-15 minut na tyczkę i wracam na 28 metr. Tu niestety nic się nie dzieje, 5 minut przed końcem zawodów doławiam ostatniego leszczyka. Kończę zawody z wynikiem 1 465 punktów, 5 leszczyków, 1 hybryda i 1 okoń. Ostatecznie miejsce 7 na 14 zawodników w sektorze.

Muszę sam przed sobą przyznać, że strzelanie z procy jak i zarzucanie zestawu tego dnia szło mi bardzo dobrze, nie mogę mieć większych zastrzeżeń. Delikatnie splątałem 2 przypony, które od razu po szybkim rozplątaniu zmieniałem na nowe. Takie łowienie dawało mi radość, mimo iż wynik nie był powalający, to przecież mogło być znacznie gorzej!

Na haczyk zakładałem 1 białego wraz z 2-4 ochotkami, pod tyczkę to samo i dodatkowo samą ochotkę. Do kotła poszła 1 paczka zanęty Stynka Leszcz zawodniczy, 6kg gliny wiążącej, 2kg rozpraszającej i 2 kg ziemi. Z robactwa w wodzie wylądowało jakieś 0,6L jokersa oraz nie więcej jak 100ml siekanego czerwonego.

Relację i wyniki zawodów znajdziecie tutaj:
http://wedkarstwo-lublin.pl/1t-plws-dratow-2018/



środa, 13 czerwca 2018

Treningowo - odległościowo


Podczas gdy najlepsi spławikowcy walczyli w 1 turze Mistrzostw Okręgu seniorów PZW Lublin, ja miałem okazję (gdy się ma mało czasu na ryby, to każdą okazję należy wykorzystywać) potrenować odległościówkę na jeziorze Glinki. Minimum sprzętu (wszystko dało radę wziąć w dwie łapki) i już jestem nad wodą. Oczywiście każdy trening powinien mieć jakiś cel - oprócz samodoskonalenia w tej dość trudnej technice połowu, chciałem nabrać nieco pewności przed zawodami PLWS, które miały się odbyć dokładnie za tydzień. Do tego celu łowiłem naprzemiennie dwiema wędkami, które różniły się wyłącznie modelem spławika i minimalnie wagą obciążenia głównego. Użyłem 16gramowych wagglerów Flagman Carbon Match oraz Vimba. W związku z tym, że spławik Flagman ma całą antenę z węgla, powinien on być stosowany wyłącznie tam, gdzie potrzebna jest finezja i nie ma tzw. "fałszywych brań". 

Łowiłem standardowo dla mnie na odległości około 27 metrów. Do wiadra poszło 2kg zanęty Stynka Leszcz Zawodniczy plus 4kg gliny wiążącej Vimba. Do tego jakieś 0,3 litra mrożonej pinki. Mieszanka dobrze się kleiła, jednak nie była plastyczna i łatwo można było ją rozdrobnić. Połowa poszła do wody jako wstępniak, połowę zatrzymałem sobie na donęcania i do tej właśnie połówki zamierzałem systematycznie dodawać topionego białego robaka, na którego tylko i wyłącznie zakładałem na haczyk, po 2-3 sztuki koniecznie z 1-2 koloru czerwonego.

Pierwsze minuty były słabe, co prawda już po kilkudziesięciu sekundach wziął krąpik "dłoniaczek", to później na kolejną rybę trzeba było czekać około 5 minut. Po około 20 minutach takiego niemrawego łowienia postanowiłem zacząć donęcać - 2 kulki co każde zarzucenie zestawu. Po kilku minutach przyniosło to efekt, regularnie i dość szybko zacząłem odławiać ryby - niestety, żadna nie przekraczała długości dłoni. Były brania, które należało zacinać od razu po wprowadzeniu spławika w "teren" łowienia - tak złowiłem 2 ukleje i kilka fajnych, grubiutkich wzdręg. Gdy haczyk dotarł do dna najczęściej łowiłem krąpie, których złowiłem może 20? Dokładnie nie pamiętam, dodatkowo były 3 malutkie płotki i 2 leszczyki, które niestety też nie powalały rozmiarami.
Zarówno spławik Flagman jak i Vimba dały radę, spokojnie można je stosować zamiennie by dopasować się jak najlepiej do panujących warunków. Łowiłem na haczyk nr 16 z przyponem 0,10mm. Tak minęły troszkę ponad 2 godziny łowienia, gdzie chodziło głównie o nęcenie procą jak i celne zarzucanie. Fajnie, że jakieś rybki też się zakręciły, szkoda, że takie małe... Niestety, z roku na rok na j.Glinki obserwuję stały trend, gdzie ryb łowi się coraz mniej i coraz mniejsze.

Za tydzień 1 tura Lubelskiej Ligi Wędkarstwa Spławikowego z cyklu PLWS - zaczynamy od Dratowa, który w tym roku pobił rekord zer (początek maja, a wydawało się, że ubiegłoroczny "wyczyn" będzie nie do pobicia). Może być ciężko, trzymajcie kciuki.