poniedziałek, 21 października 2013

Wieprzańska nau(cz)ka

Malak pokazał, że rzeka
to jego żywioł

Piękna pogoda i odrobina wolnego czasu sprawiły, że udało mi się namówić chłopaków do małego zakończenia sezonu spławikowego (raczej mojego niż ich). Plan jest taki, aby jechać nad Wieprz i połowić trochę płotek i krąpi. Malak zabiera mnie, Andrzeja i Rafała w jedno ze swoich "tajemnych" miejsc. Jesteśmy nad wodą, miejsce rzeczywiście urocze, woda trochę niska, ale to nic, półtora metra jest więc może nie będzie tak źle. Szybkie losowanie i okazuje się, że przypada mi teoretycznie najgorsze stanowisko, ostatnie idąc w górę rzeki. Podobno 3kg ryb w tym miejscu to jest taki przewidywany średni wynik, pierwsze minuty i.... powoli zaczynamy żartować czy tu cokolwiek pływa ;-) Czasami ktoś ma branie, zacinka i.... liść ;-) Taki urok jesieni ;-) Gdzieś po dobrych 40 minutach pierwszy łowi rybę Andrzej, kiełb. Później drugi! Ostro punktuje ;-) Po chwili zaczyna się "festiwal" Tomka "Malaka". Płotka, płotka, płotka, kleń! Klenie nie duże, ale wymiarowe, w sumie złowił ich chyba 4, do tego jaź i krąp. Mniej więcej od 2 godziny rybę za rybą ciągnie też Rafał, który siedzi na "1". Ja i Andrzej...nic ;-) On coś tam dłubie, a ja nawet bez brania ;-) Tragedia... W końcu jest, siedzi i... kiełb ;-) Coś jest nie tak, wiadomo już że ryby są, a ostatnie stanowisko nie może mieć aż tak dużego wpływu! Tym bardziej, że pierwsze modyfikacje zaczynam już po 30 minutach od wrzucenia kul. Wszyscy mamy mniej więcej takie same gramatury, łowimy na tej samej odległości, przyczyna niepowodzenia musi leżeć gdzie indziej.
Mały, ale wymiarowy klenik
 Zaczynam często donęcać kubkiem, kulki są lekko zlepione i zawierają sporą ilość pinki. Myślę, że od razu zaczyna dość mocno pracować. O to chodzi. Po kilkunastu minutach jest efekt, zaczynam łowić i ja płotki, szkoda, że tak późno bo to już ostatnie 40 minut. Ważymy ryby, zacznijmy od tych, którzy się nie liczą w dzisiejszej rywalizacji ;-) Ja mam niecałe 800 gram, Andrzej równy kilogram,  Malak... jakieś 5,3kg! Co za wynik! Rafał, o ile dobrze  pamiętam, ma 4 kilo i (niestety) przegrany pojedynek z około kilogramowym jaziem. Malak pokazał klasę, "czwórka" Rafała też jest efektem jego ostatnio częstych wypadów nad Wieprz, a ja i Andrzej... No cóż, tym razem byliśmy tylko statystami, powinniśmy im graty nosić, dobrze że nikt nie wpadł na taki głupi pomysł ;-) Wypad udany, szkoda, że raczej nie będzie mi dane w tym roku go powtórzyć... Ale w następnym roku na pewno będę się chciał zrewanżować, najlepiej w tym samym miejscu ;-)

Kilka wniosków, jakie mi się nasunęły:
- Zanęta - testowałem po raz pierwszy nową zanętę, dopóki jej dokładnie nie sprawdzę wyjątkowo nie napiszę co to było. Mogę tylko napisać, że był to czysty "leszcz", przemoczony, bez żadnych dodatków, jedynie przybarwiony na ciemno. Wydaje mi się, że lepszym wyborem byłaby zanęta płociowa, maksymalnie delikatnie przemoczona. Taka zanęta była by lepsza na ryby w tym łowisku (płocie, jazie, klenie), krąpi i leszczyków nie było;
- Gliny - Zdecydowanie zrobiłem za ciężką i mocno stojącą mieszankę. Plastyczna zanęta, do tego glina rzeczna (stosunek mniej więcej 1:1), tylko do pierwszych kul poszło z 25% sommy
- Nęcenie - Kule miałem zrobione w 3 konsystencjach, czyli taki rzeczny standard. 1 - lekkie, z sommą, po rzuceniu mają od razu i szybko pracować; 2 - z odrobiną sommy, z różną siłą dociśnięcia miały za zadanie stopniowo puszczać po kilkunastu, kilkudziesięciu minutach; 3 - mocne kule, z dodatkiem bentonitu, myślę że kilka z nich całkowicie nie rozmyło się nawet w 4 godzinie ;-) Gdybym wiedział, że w pierwszym okresie ryb nie będzie (nikt ich nie łowił) to bym zrezygnował z pierwszej konsystencji na rzecz częstszego donęcania kubkiem właśnie taką mieszanką. Mimo kubkowania dość lekko ściśniętymi kulkami w ostatniej godzinie, ryby miałem właśnie w miejscu rzucenia kul, bądź tuż za nimi. "Kubek" jedynie zwabiał ryby i robił im ścieżkę ze smugi do kul rzuconych przy nęceniu.
- Andrzej "Bloker" ;-) - tak na koniec, nie wiadomo czy to miało jakiś wpływ, może i tak. Tym razem wylosował stanowisko obok mnie i postanowił, że do wody wrzuci wszystko, co miał w zamrażalce ;-) Jak zaczął wymieniać z jakich zawodów towar poszedł do wody, to zanim skończył to ja już zapominałem od czego zaczynał ;-) Do tego klej, glina, no mieszanka wybuchowa ;-) Chociaż moim zdaniem wyszedł niewypał ;-) Tak czy inaczej, skutecznie mnie blokował, a gdybym wcześniej posyłał luźne kulki z kubka, to spokojnie pobiłbym jego wynik ;-)

Tak czy inaczej wypad udany, jeśli jesienna pogoda utrzyma się na początku listopada może jeszcze uda mi się wyskok dość ekstremalny ze spławikiem, jednak na innej wodzie i inną metodą. Także jeśli będzie tylko pogoda, na pewno o tym napiszę :-)

poniedziałek, 7 października 2013

Koniec GPO - koniec marzeń...

No cóż, nie udało się. Mimo sporej przewagi (9pkt) na dwie tury przed zakończeniem cyklu Grand Prix Okręgu Lubelskiego, nie udało się dowieźć zwycięstwa do końca, co więcej... nawet nie stanąłem na podium. Ostatnie zawody odbyły się na zalewie "Podzamcze" w Bychawie, niby wiadome było jak trzeba łowić, co robić, wystarczyło zająć miejsce gdzieś w środku sektora i patrzeć spokojnie na to, na jak połowią  najlepsi spławikowcy Lubelszczyzny. 
Dzień pierwszy - losuję środek sektora A, tzw. krótka prosta, bardzo dobra, rybna, jest płotka, można pokusić się o bonusy spod 13 - bonusy czyli ledwo wymiarowe karpiki, karasie, ale przeważnie leszczyki za około 300 punktów. Niestety, już pierwszego dnia wyszedł brak doświadczenia, zamiast "zamknąć się" na otoczenia i robić swoje, kątem oka obserwowałem co się dzieje w moim sektorze, a dokładniej - kto łowi średnią rybę z tyczki i jak często. Pech chciał, że po mojej lewej ręce siedział Wojtek Brzana, tego dnia szło mu niesamowicie. Do podbieraka zapakował chyba 6 karpików, 2-3 większe leszcze i kilka mniejszych. Nie wspomnę już tego, że i łowienie płotek batem szło mu o wiele lepiej ode mnie, łowił i szybciej i większe. To mnie podkusiło, do szukania ryb pod tyczką, więc po około 40 minutach postanowiłem częściej sprawdzać co się dzieje na 13 metrze. Gdzieś po 1,5 godzinie zameldował się ledwo wymiarowy karp, pomyślałem że nie będzie źle, jeśli co jakiś czas podobna ryba znajdzie się w podbieraku... Niestety, nie znalazła się ;-) Oczywiście co jakiś czas wracałem na płotki, ale wiedziałem, że bez kilku "bonusów" dzisiejszy pojedynek przegram sromotnie. Pod koniec tury dołowiłem 2 leszczyki, być może były one i wcześniej, ale za późno spróbowałem łowić na pęczek 4-5 ochotek, na które połakomiły się leszczaki. Wiedziałem, że nie będzie rewelacji, środek sektora raczej mało realny  i tak się stało. Trzecie miejsce od końca w sektorze, dodatkowo Franek Wysocki wygrywa mój sektor i tym samym 1 punktem wychodzi na prowadzenie w cyklu GPO.
Dzień drugi - losuję końcówkę sektora C, płytko, mało ryb. Konsekwentne łowienie płotek nie da mi środka sektora, to niemal pewne. Decyzja jest jedna - albo wszystko, albo nic ;-) Tylko średnie ryby z tyczki dadzą mi szansę na ewentualną walkę z Frankiem, bądź chociaż o podium. Niestety.  Obszar, który siedziałem był najsłabszy jeśli chodzi o szybkie łowienie płotek. Należało je łowić wyłącznie skróconą tyczką w granicach 8-11 metra. Tak łowili zawodnicy łowiący tutaj w 1 turze. Średniej ryby nie było, nawet kilka stanowisk w lewo i prawo. Ostatnie miejsce w sektorze, podium uciekło, a ja spadam na 9 miejsce. Niestety chłopaki z drużyny również zaliczają końcówki sektorów, drużynowo stoimy tragicznie, ostatecznie cykl GPO kończymy na 5 miejscu.

1 tura:
pod płotkę, przeważnie bat 5 metrowy - 0,5kg Niwa Platinium Płoć Duża + 0,5kg Niwa Platinium GP, 3kg gliny de somme Eco-System, 1kg glinka Extra Górek, jokers, coco-belge, konopie (gotowane) atraktor płociowy Sensas, czarny barwnik.
pod 13 - 1kg Gros Gardons Sensas+1kg GSM Leszcz Gutkiewicz, 2kg ziemia bełchatowska Eco-System, 2 kg glina wiążąca Stynka. Do tego czerwone, duże białe (topione), pinka (topiona), kukurydza, konopie (gotowane), słodzik, jokers.

2 tura:
pod płotkę identycznie jak w sobotę,
pod 13 zanętą był jedynie 1kg Leszcz jasny Lorpio, 2 kg wiążącej Stynka, 1 kg argilla Eco-System. Reszta identycznie jak dnia pierwszego.

Czego zabrakło?
Doświadczenia. Spokoju. Szybszego kombinowania i przystosowania się do ryb. Co było źle, jak powinno to wyglądać - wydaje mi się, że wiem. Czy na pewno wiem? Pokażą to kolejne zawody w Bychawie, wtedy zobaczymy czy wyciągnięte wnioski są prawidłowe.

Gratulacje dla:
Franka (co za debiut!), Łukasza (o mały włos zawodnik po raz pierwszy startujący na naszych wodach wygrałby GPO!) i "wiecznych faworytów" w składzie: Marcin, Marcin, Sławek  i Tomek - po raz kolejny pokazaliście, że wasza czwórka jest o krok przed innymi, mimo iż tylko jeden z was znalazł się na podium.
Gratulacje również dla drużyny Sensas Lublin za zdobycie potrójnej korony (zwycięstwo drużynowe, w seniorach i w sektorze junior-kobieta), brawa dla Natalii za zwycięstwo i potwierdzenie sporych umiejętności.

Chciałbym podziękować również drużynie, w której miałem przyjemność startować. Oprócz tej nieszczęsnej Bychawy, która nam nie wyszła, podczas każdych zawodów cyklu mieliśmy się z czego cieszyć, było zwycięstwo drużynowe, zwycięstwo indywidualne w zawodach, pozycje na pudle, zwycięstwa i podia sektorowe. Zdarzyło się nawet podczas jednej tury wygrać każdy sektor seniorski. Na pewno jest to najlepszy wynik klubu Sensas Haczyk w ostatnich latach. Wynik oparty na współpracy, wzajemnej pomocy, otwartości i bardzo dobrej atmosferze. Zadbanie o tych kilka spraw sprawiło, że wynik przyszedł sam i całe szczęście, że Bychawa nieco popsuła nasz ostateczny wynik - jest możliwość poprawy, za rok będziemy jeszcze lepsi! Oby ;-)

środa, 4 września 2013

GPO na Wiśle - ciężko i głęboko!

Franciszek Wysocki z panią brzaną 2,3kg!
Marzenie każdego wędkarza!
Za mną tura nr7 i nr8 Spławikowego Grand Prix Okręgu PZW Lublin. Po kilkuletniej przerwie (brak organizatora, bądź wysoki stan wody) zawody powróciły na opaskę Wisły w Wólce Profeckiej tuż za Puławami. Niestety, ryb nie było za dużo, a warunki - tradycyjnie - bardzo ciężkie. Liczne zaczepy, zawirowania, czy głębokie doły to tutaj normalność, dodatkowo ze względu na dużą liczbę zawodników stanowiska miały po mniej więcej 7 metrów. W tym miejscu to dodatkowe utrudnienie. Niestety, podstawą nie było tylko dobre wygruntowanie stanowiska, ale jeszcze umiejętność zbawienia ryb, których za dużo nie było. W sobotę losuję stanowisko C13, dwóch zawodników po prawej kończy całą stawkę startujących. Nie jest źle, po gruntowaniu też nie ma co załamywać rąk, znalazłem 3 metrową, mniej wiecej płaską, drogę dla mojego zestawu zakończoną sporym kamieniem. Pierwsza godzina łowienia na... zero, nie jest za dobrze, bo sąsiedzi mają już po kilka ryb. Po pierwszej godzinie schodzę z kosza, zmieniam zestaw na delikatniejszy (7gr, gdzie na topach miałem 14 i 20) i w 3-4 przepłynięciu jest ryba! Później kolejna i kolejna! przez drugą godzinę zawodów złowiłem 8 krąpi co znacznie "podniosło mnie" w górę sektora. Ostatnie pół godziny zanęcam z ręki (po raz pierwszy) i już do końca nie mam ryb. Błąd, trzeba było donęcać jednak kubkiem. W sumie 18 krąpi, 1 okoń i ukleja. Waga ponad 2500 daje mi 2 miejsce w sektorze! Moja przewaga w klasyfikacji rocznej rośnie! Jednak niedziela nie była już taka udana, w dodatku sam nie wiem dlaczego. Stanowisko po koledze z klubu, który dokładnie opisał mi dno, ja jednak decyduję się na łowienie w innym miejscu, dno ułożone podobnie jak na stanowisku z soboty. Pierwsza ryba po godzinie i 20 minutach... niestety pierwsza i ostatnia. W tym miejscu nie potrafiłem dobrać się do ryb, szkoda. Tym samym dalekie miejsce w sektorze i w Bychawie trzeba będzie porządnie się napocić. Moja przewaga niby wzrosła, ale przy słabym starcie mogę wypaść nawet poza podium klasyfikacji rocznej. Jak będzie? Okaże się już w ostatni weekend września.

Skład zanęty na GPO Puław:
1,5 kg Niwa Extreme rzeka
1 kg Niwa Platinium Kanał
1 kg Niwa Platinium Leszcz, Płoć, Krąp
6 kg gliny rzecznej Stynka
2 kg gliny wiążącej Stynka
1 kg gliny rozpraszającej Eco-System
Bentonit, guma arabska do doklejenia

Z robaków cały zestaw, czyli: jokers, ochotka, grube białe i barwione, pinka, czerwony.

Plan na Bychawę następujący - zrobić nie więcej niż 10 punktów sektorowych w ciągu 2 dni. Da radę? Zobaczymy ;-) Trzeba walczyć do końca, taka szansa na zwycięstwo w całym cyklu może nie pojawić się szybko ;-)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Zadyszka na Dratowie...

M.Kasprzak - zwycięzca zawodów




No i jesteśmy po  GPO "Puchar Jezior" na Dratowie. W sumie nie wiem co myśleć o tych zawodach, wynik dla mnie jest niby dobry, ale zapaliła się również pierwsza ostrzegawcza lampka ;-) W sobotę było OK, 3 miejsce w sektorze, co prawda daleko za zwycięzcą (Marcin Kasprzak miał ponad 12000pkt, gdy ja około 4500), ale tuż tuż za 2 miejscem i co najważniejsze przed zawodnikami, którzy czają się tuż za plecami - Marcinem Kotem czy Bogdanem Wąsikiem. Także jak najbardziej sobotnią turę należy dołączyć do tych udanych. Co się stało w niedziele? Już od rana przeczuwałem, że coś będzie nie tak ;-) Więc sobie wywróżyłem nie najlepsze miejsce w najmniej rybnej części sektora - o tak na początek ;-) Tuż przed sygnałem "wolno nęcić" prawie zjechałem ze wszystkim do wody, źle postawiłem kosz i się ześliznął po płytach!!!! Całe szczęście, że wpadłem w dziury w płytach a nie do wody ;-) A jeśli mówimy o wodzie... Moja część sektora łowiła w grubej, mażącej się, zielonkawej mazi, która sięgała daleko poza 13 metr! Było jeszcze gorzej niż na treningu chłopaków z klubu jakieś 2 miesiące temu (jeden z poprzednich wpisów). Podczas 2 tury ponownie pojawił się problem z przygotowaniem do zawodów (ponownie, gdyż tak samo było w sobotę). W ten weekend nie starczało mi czasu! Jak sięgam pamięcią, kiedyś zdarzało się, że musiałem czekać kilkanaście minut na to, aby na spokojnie 30 minut przed sygnałem wolno nęcić zacząć powoli lepić kule... a teraz? Ledwo co się wyrobiłem z kulami "wstępnymi", kulki do kubka lepiłem już w czasie na nęcenie! Wychodzi brak obłowienia w tym roku, a raczej brak częstych wyjazdów z tyczką, trzeba popracować nad organizacją pracy podczas przygotowania. Wróćmy do samej niedzielnej tury. Rozegrałem ją źle taktycznie, tym razem łowiłem bez głowy. Na szczęście wiem, gdzie popełniłem błędy, ale nie będę ich opisywał ;-) Bo trochę wstyd i świadczą raczej o moim mizernym zaangażowaniu w turę. Tego dnia łowiłem wyłącznie zrywami, kilka szybkich ryb złowionych i postój... spowodowany różnymi sprawami, o na przykład na samym początku. Wylądowało kilka "mikrusów" w siatce i ... wbiłem sobie haczyk w wewnętrzną część dłoni ;-) Trzeba usunąć, ale czym? Kombinerek czy cążków akurat nie mam, sąsiedzi też nie, a tu z dłoni wystaje tylko trzonek, kolanko jest widoczne.... ledwo co, pod skórą - ostry haczyk, można powiedzieć, że sprawdzone w najlepszy sposób ;-) Za pomocą nożyczek (?!) udało mi się po kilku minutach wydobyć haczyk w całości (na szczęście), ufff. najgorsze jest to, że wydawało mi się, że swoich sąsiadów po lewej i prawej obłowiłem. Waga pokazała co innego, jednego obłowiłem, ale minimalnie, a kolega z lewej był lepszy. Miałem więcej ryb, ale były też o wiele mniejsze. Koniec ważenia, jestem 16 na 18 w sektorze. Całe szczęście, że 2 najgorsze tury się odlicza, została mi jeszcze 1 tura do odliczenia i 4 tury do końca cyklu. Łowiska dość ciężkie - rzeka Wisła i zalew w Bychawie. Jeśli Wisła pójdzie dobrze, to w Bychawie będziemy walczyć... zobaczymy czy o lidera czy już o pierwszą "5" ;-)
Drużyna niestety na Dratowie też wypadła średnio, a raczej słabo ;-) Do 2 bardzo dobrych wyników z czołówki sektora dodawaliśmy 2 wyniki niemal zamykające sektor.. Szkoda, ale nadal walczymy, obecnie zajmujemy 3 miejsce w drużynówce, ale będzie ciężko je utrzymać.

Skład zanęty na GPO Dratów:
Etang (w niedzielę Grand Prix Niwa) + Gros Gardons Sensas pół ma pół oraz dodatek coco belge, sporo coprah melasa, i ciutkę wanilii.
Gliny jakie użyłem to bełchatów 30%, argila 60% i wiążąca 10%. 
Zarówno w sobotę jak i  niedzielę (szczególnie w niedzielę) nie wiadło za bardzo, uciąg też jeśli się pojawiał to bym spokojny. Najlepiej łowiło mi się na spławiki Vimba V14 (gdy stało), V26 (gdy ciągnęło), ale głównie na Colmic Queen (w sobotę chyba 90% czasu).
Robactwo to cała paleta: dużo ochotki, jokers, biały, pinka, kaster, czerwony ;-) Bez porzadnego "zaplecza mięsnego" na Dratowie nie da się być wysoko w sektorze, szczególnie wtedy, gdy o wyniku decyduje złowienie kilku bonusów czyli leszczy od 0,5kg w górę.

Końcówka sierpnia to GP Puław, trzymajcie kciuki! Tym razem będzie trening ;-) Bug na urlopie to nie to samo, w dodatku wcale się nie obłowiłem, nie mówiąc już o tym, że Wisła w Puławach to zupełnie inna bajka... ba, tam niemal każde stanowisko to inna bajka ;-)

Plan w głowie już jest, trzeba sprawdzić to na treningu i.... no i co, wygrać ? ;-) Życzę sobie utrzymanie pozycji lidera bez odliczenia tury, taki wynik byłby dla mnie idealny przed Bychawą. Tym razem pełna mobilizacja i zero marazmu jak w niedzielę! Bo w niedzielę, to ja przegrałem, nie ma co zrzucać na otoczkę ;-)

Na koniec macie relacje z GPO "Puchar Jezior", a tam wyniki i zdjęcia. Miłej lektury!
http://wedkarstwo-lublin.pl/relacja-z-zawodow-gpo-dratow-2013/

niedziela, 28 lipca 2013

Koniec urlopu :(


No i koniec urlopu... a także wędkarskiej swobody ;-) Niestety, ryby zrobiły psikusa i nie dopisały - oczywiście te większe ;-) Wysoki stan Bugu nie pozwolił połowić "jak zawsze". Dwa wypady i ponad 30 centymetrowy kleń oraz spory krąp nie jest żadnym osiągnięciem na możliwości tej miejscówki. Za drugim wypadem na haczyku meldowały się wyłącznie ukleje i to może z 8 sztuk... Słabo. Po stronie pozytywów należy uznać dobry trening metody odległościowej - dwukrotnie przypomniałem sobie łowienie ze spławikiem przelotowym na jeziorze Glinki. Te treningi mogą zaowocować niebawem podczas GP Dratowa... obym nie był jednak zmuszony do łowienia z dalszej odległości, wolałbym aby ryby weszły pod tyczkę ;-) Największym zaskoczeniem było jednak spinningowanie w małej rzeczce. Wybrałem sobie zarośnięty odcinek brzegu (krzaczory po pas), troszkę ponad godzinne łowienie (raczej przedzieranie się przez krzaki i szukanie dziur przy brzegu) zaowocowało 5 okonkami. Największy miał na moje oko jakieś 23 centymetry, całkiem nieźle! ;-)

Niebawem GP Dratowa. Tradycyjnie (jak przez cały ten rok) pojadę tam bez treningu, także znów liczę na kolegów z klubu :-))))) Do tej pory ich informacje były dla mnie bezcenne. Sporo osób pewnie liczy na moje "przełamanie", no cóż, będę się starał jednak zachować pozycję lidera ;-) Serio mówiąc, 12 punktów sektorowych z 2 tur by mnie zadowoliło. No chyba, że po sobocie będę w "trójce", wtedy trzeba będzie podnieść poprzeczkę wyżej.

To będą też ważne zawody dla drużyny - jeśli skończymy je na czołowej pozycji to da nam to możliwość walki o podium w Klasyfikacji Drużynowej cyklu. Trzymajcie kciuki! ;-)

środa, 17 lipca 2013

Poznaliśmy mistrzów spławika!

Poznaliśmy kolejnych Okręgowych Mistrzów w dyscyplinie spławikowej na rok 2013! W kategorii młodzieży poniżej 23 lat zwyciężył Łukasz Tarczyński, w kategorii powyżej 55 lat Andrzej Sobolewski, a w "królewskiej" kategorii senior - Paweł Gębała z WSK Świdnik!

Poniżej przedstawiam "pudła" ze wszystkich kategorii:

KADECI:
1. Szymon Hunek - OSW Rogóźno
2. Maciej Guz - Kock
3. Weronika Michalska - OSW Rogóźno

JUNIORZY:
1. Maciej Maruszak - Lerby Ryki
2. Artur Gałka - Selekt 
3. Marcin Ptasznik - Selekt

U-23
1. Łukasz Tarczyński - Bełżyce
2. Ernest Paprocki - Boland Lublin
3. Piotr Drabik - Bogdanka

U-55
1. Andrzej Sobolewski - Kock
2. Andrzej Ryngiel - WSK Świdnik
3. Jan Sadowski - OSW Rogóźno

KOBIETY:
1. Magdalena Krystecka - Łuków Miasto
2. Natalia Jabłońska - Puławy Azoty
3. Anna Kasprzak - Kock

SENIORZY:
1. Paweł Gębała - WSK Świdnik
2. Marcin Cękalski - Lin Czuby
3. Bogumił Kot - Selekt

Serdecznie gratuluje, szczególnie mistrzom!!!

I na koniec takie 2 ciekawostki: Mistrz wśród seniorów pokonuje na zawody Grand Prix Okręgu oraz na Mistrzostwa Okręgu... 2000 km!!! Tak, tak, tam są 3 zera po dwójce! Paweł podróżuje aż z Wysp, by "bawić" się z nami w "spławikowanie". 

I ciekawostka nr2 - Marcin Cękalski podczas drugiej tury złowił aż 26,5 kg! Daaaaawno nikt nie osiągnął takiego rezultatu na Dratowie podczas 4 godzinnej tury zawodów. Poniżej filmik z ważenia:


środa, 10 lipca 2013

Wakacyjne połowy

Odległościówka i z prawej
koszyczek "na większą rybę"
 W końcu urlop... wakacje... więcej czasu wolnego... WIĘCEJ RYB! ;-) Z taką nadzieją rozpocząłem swój urlop wakacyjny w roku 2013. Samochód załadowany po sam dach: torby, wiadra, kosz, krzesełko, tyczka, feedery, spinning, odległościówka, kilkanaście kilo zanęt oraz kilkadziesiąt glin i ziem, nawet dwa litrów robaków w turystycznej lodówce! Udało się także załadować huśtawkę dziecięcą, która nie zmieściła się w pierwszej turze ;-)
Po 3 dniach wypoczynku pora na pierwsze starcie z rybami. Dawno nie łowiłem na matcha, także poszukamy leszczy w j.Glinki dalej od brzegu. Dodatkowo postawiłem feedera z elektronicznym sygnalizatorem z 2 kukurydzami na haku "na większego zwierza". Większy zwierz się nie pojawił ;-))) Ale było mnóstwo krąpików dłoniaczków, które po zanęceniu od razu rozpoczęły wielkie żarcie. Czasami trafiła się pięknie wybarwiona, około wymiarowa wzdręga i... tyle. Nic większego. Krąpiki brały błyskawicznie, przeważnie nie trzeba było czekać dłużej niż minutę po ustawieniu się waglera. A jeśli o spławiku mowa - od 3 lat praktycznie łowię wyłącznie przelotowo zdejmując pierścienie z tradycyjnych waglerów. 

Typowy mieszkaniec Glinek
Zastosowałem ciemną zanętę połączoną z melasą, ziemią bełchatowską i sporą ilością pinki i kukurydzy. Krąpikom zasmakowało, ale nie o to chodziło... Za kilka dni dojdzie do rewanżu, zmienimy miejsce i kolor zanęty - może to poskutkuje chociaż kilkoma leszczykami (okazy ponad pół kilowe chyba sobie darujemy).

Kilka dni po jeziorowym łowieniu przyszedł czas na rzeczne tyczkowanie. Bug w tym roku jest znacznie podwyższony, moje ulubione miejscówki są niedostępne bądź bardzo trudno dostępne (długi marsz z gratami nie wchodzi w grę). Po kilkudniowej kontroli w końcu się zdecydowałem... woda  i tak była po łydki ;-) Wyciągnięte prawie na maksa nóżki w koszu i jedziemy! Uciąg też całkiem niezły, na oko w tym miejscu ze 20 gr i niestety... taki był mój  najcięższy zestaw. Założyłem jeszcze jednego, delikatniejszego liścia o gramaturze 14. Zanęta Niwa Extreme rzeka + Leszcz, krąp, płoć także Niwa, a do tego glina rzeczna, mrożone grube robaki, żwir, glina rzeczna i troszkę rozpraszającej, melasa no i bentonit. Trzy konsystencje kul zanętowych i łowimy! Mija minuta, dwie, pięć... i nic ;-) Nagle jest! Ukleja ;-) Potem jeszcze trzy. I znowu nic. W końcu na rozmyciu agresywne branie, pusta guma o średnicy 1,8 wychodzi na 5 metrów, ale spokojnie holuję i za chwilę ryba jest w podbieraku. Kleń o długości 32 centymetrów, patrzę na zegarek - 30min od wrzucenia kul, może nie będzie tak źle? Jednak było. Po kolejnych 30 minutach wydawało mi się, że złowiłem pięknego krąpia. Jednak miał dziwny pysk, wyraźne wargi i nos świnki! A cała reszta krąpia. Mieszaniec? ;-) Do tego krąpik dłoniaczek i to było na tyle... Nawet ukleje przestały brać (w sumie miałem ich około 20). Bardzo słabo. Okoliczny wędkarz, który mnie mijał mówił, że w tym roku wszyscy narzekają, przez ten poziom wody ryb... nie ma. Tzn. są, ale nie do złowienia ;-)
Ryby tradycyjnie do wody i za kilka dni tu wrócę... Z większymi spławikami i oby ryby też wróciły - zawsze było tu mnóstwo krąpi i kilka jazi. Oby tylko nie padało za bardzo, bo trzeba będzie wchodzić w woderach ;-)))))


wtorek, 18 czerwca 2013

Treningowo na Dratowie

W sobotę 8 czerwca wraz z kolegami z klubu Sensas Haczyk odbyliśmy dość poważny trening na Dratowie, a ja tym razem miałem zadanie notowania wszelkich informacji. W związku z tym, że trening był "polem doświadczalnym" dla Tomka Michalaka i Andrzeja Wasila, którzy będą na początku lipca walczyć właśnie na Dratowie w Mistrzostwach Okręgu - nie mogę zdradzić wam szczegółów dotyczących techniki łowienia, taktyki, użytych mieszanek i robactwa. Od siebie dodam, że po raz pierwszy uczestniczyłem w tak zorganizowanym treningu - 6 osób łowiących, 1 notująca, każdy miał swój plan do wykonania, każdy modyfikował swoje łowienie wg. ustalonych założeń. Na pewno takie łowienie nie należy do przyjemnych, w sposób dość mechaniczny należy bowiem sprawdzać kilka opcji, nawet tych niemal z góry skazanych na porażkę.

Miejmy nadzieję, że dobra analiza danych i wyciągnięcie właściwych wniosków z tego oraz z następnych planowanych wspólnych treningów przełożą się na wyniki zarówno podczas Mistrzostw Okręgu, jak i turach Grand Prix Okręgu, które odbędą się na początku sierpnia.

Na zdjęciach w kolejności: Rafał, Bartek (bezdyskusyjny zwycięzca naszego treningu) oraz Tomek.


 PS. Ryba Bartka nie jest ani chora, nie jest to także leszczo-lin, ani leszcz w zalewie z kiwi  :)) Tego dnia przy brzegu był gruby kożuch zielonego "syfu" na powierzchni wody, zielone było wszystko co stykało się z wodą - siatki, podbieraki, zestawy...

czwartek, 13 czerwca 2013

Pozycja lidera utrzymana! GPO Z.Zemborzycki

W dniach 25-26 maja na Zalewie Zemborzyckim odbyły się drugie zawody cyklu Grand Prix Okręgu PZW Lublin w wędkarstwie spławikowym. Do zawodów przystąpiłem jako lider klasyfikacji indywidualnej seniorów po dwóch sektorowych jedynkach w Łukowie. Założenia tym razem nieco wyższe niż poprzednio. Na Z.Zemborzyckim łowiło mi się zawsze dobrze, w poprzednich latach udało się dwa razy kończyć zawody w pierwszej "15", rok temu nawet wygrać sektor w eliminacjach Maver Cup. Także pierwsza "15" albo 10 punktów sektorowych w ciągu 2 tur w całości by mnie zadowalało. Okazało się, że tym razem zalew był bardzo stanowiskowy, były takie rejony gdzie ryby w ogóle nie przebywały. Złowienie tam choćby jednej sztuki graniczyło niemal z cudem i kilku zawodników kończyło zawody z zerem. Na szczęście udało się dwukrotnie dobrze polosować, w sobotę łowiłem na stanowisku nr 6 w sektorze A, a w niedzielę o jedno stanowisko w lewo. Dobre miejsce już na starcie dawało mi przewagę, teraz tylko wystarczyło bez większych błędów odłowić tyle ile się da. Pierwszą turę kończę z wynikiem 5 035, co daje mi 2 sektorową. Przewaga nad 3 zawodnikiem około 1000 punktów, strata do zwycięzcy (siedzącego po mojej lewej Marcina Cękalskiego) prawie 2kg. W niedzielę, jak już wspominałem wylosowałem stanowisko obok (zwycięskie z soboty) i zrobiłem na nim 7005 punktów co dało mi 1 sektorową! Po mojej prawej stronie (na moim miejscu z soboty) siedział Kamil Górecki - zawodnik startujący w Grand Prix Polski., który z wynikiem 5 025 był 2 w sektorze A. Co ciekawe - zarówno w sobotę jak i niedzielę zwyciężało stanowisko nr5, a drugą pozycję miał zawodnik ze stanowiska nr6. Dodatkowo wyniki wagowe były niemal identyczne, zarówno w sobotę jak i niedzielę. Zawody kończę z 3 punktami sektorowymi oraz zwycięstwem nad zawodnikiem GPP! Do pełni sukcesu zabrakło 20gr rybek więcej, ale ani przez chwilę nie czułem rozczarowania z drugiego miejsca w klasyfikacji końcowej zawodów! Moja drużyna Sensas Haczyk po wspaniałej niedzieli (wygrane wszystkie trzy sektory seniorskie przez 2 kolegów z drużyny i jednego startującego indywidualnie oraz junior miejsce 3 w swoim sektorze) kończy zawody na dobrym 4 miejscu. Po 4 turach (w całym cyklu GPO będzie ich 10, w tym 2 najgorsze wyniki zostaną odrzucone) mam na koncie 5 punktów! Istne szaleństwo :)))) Przewaga nad Tomkiem Iwanowskim zajmującym 2 miejsce to 10 punktów! Niby sporo, ale niestety jestem w stanie stracić tą przewagę podczas 1 tury ;-) Teraz dłuższa przerwa, prawie 2 miesiące bez Grand Prix Okręgu, ale za to urlop i może troszkę więcej czasu na ryby - planowany są wypady z tyczką nad rzekę i z odległościówką na jeziorko, oczywiście będą krótkie wpisy z tych wypadów ;-)

Zapraszam do przeczytania relacji z zawodów GPO o Puchar Zalewu Zemborzyckiego:

A teraz w skrócie jak łowiłem:
Zanęta: 0,5kg Etange Black Sensas; 0,5kg Gros Gardons Sensas, atraktor płociowy Sensas, epiciene Niwa, własnoręcznie prażone konopie.
Gliny: 2kg wiążącej Cat-fish, 4 kg argille naturalna Eco System, 2kg argille czarna Eco System.
Robaki: jokers 0,75L, ochotka, pinka, gruby biały.

Tym razem rzuciłem około 12-14 kul mixu gliny, zanęty i joka, kule te miały utworzyć natychmiastowy dywan. Dodatkowo kubkiem podałem około 10 kulek z większą ilością joka, które dodatkowo były ulepione z różną siłą ucisku. Donęcałem dosyć szybko, w sobotę po godzinie, natomiast w niedzielę już po 30 minutach i często - co 3,4 ryby bądź co 10-15 minut. Haczyk nr18 bądź 16 sode, przeważnie 2 ochotki, styk bądź 3-5cm na dnie. Spławiki tradycyjnie od Vimby, metalowa i szklana antenka. Brania były tragiczne, głównie antenka topiła i wynurzała się po kilka milimetrów, trzeba było z braniem odczekać, aby pewnie zaciąć rybę.
W sobotę łowiłem bardzo nierówno, kończyłem łowić z zaplątanymi 4 zestawami, w ogóle straciłem sporo minut na jakieś głupoty niezwiązane czysto z łowieniem! Myślę, że ten czas spowodował, że mój wynik był o jakieś 800 punktów niższy - sporo, ale jak się okazało, na szczęście nie miało wpływu na miejsce w sektorze. Niedziela to już równe i spokojne łowienie z rybami w odstępach godzinowych 15-9-15-12. W drugiej godzinie dołowiłem 2 ładne bonusowe leszcze w sumie ważące około 1,5kg.

środa, 15 maja 2013

Łuków na łopatkach ;-)

Ha! Kto by się tego spodziewał ;-))))))
"Pucharem Burmistrza Łukowa" rozpoczął się cykl Spławikowego Grand Prix Okręgu 2013. Do tej pory startowałem tam dwa razy i za każdym razem byłem raczej dalej niż bliżej ;-) Założenia przed startem - pozycja wyżej niż połowa sektora nie będzie zła, tym bardziej, że zapisało się sporo zawodników.
W sobotę dobre losowanie (stanowisko nr 22) i już po godzinie dochodziły do mnie wiadomości, że nie jest źle... co więcej, jest bardzo dobrze. W tym czasie miałem już 20 płotek w siatce i zdecydowanie liderowałem w sektorze. Później dołowiłem około 35 centymetrowego leszczyka i miałem na haczyku jeszcze większego (prawdopodobnie) leszcza, dobrze za ponad 1000pkt. Niestety, chyba zaskoczony długością wyciągniętej gumy po 2 minutach przegrałem tą walkę... Szkoda, ale... Przy ważeniu mina wesoła, około 64płotki, kilka jazgarzy i leszczyk dało wynik 4.230pkt, który zrobił wrażenie nie tylko na mnie. Drugi wynik w sektorze to 2.655pkt (st.31), a 3 - 2.520pkt (st.18). Mój sąsiad po lewej równo 1500, a po prawej 240 - tutaj było fatalne stanowisko, wiele zaczepów i wzdręga. Drużynowo jesteśmy na świetnej, 2 pozycji z 22 punktami sektorowymi.
Nie bujamy w chmurach, plan na niedzielę taki sam ;-) Góra połówka sektora będzie dobra, a sobota odchodzi w zapomnienie. Losowanie, tym razem fatalne (stanowisko nr 36), chyba najgorszy rejon łowiska, gdzie kilka stanowisk w lewo i prawo były zdominowane przez niewymiarową wzdręgę. No cóż, powalczymy ;-) Po drobnych zmianach w doborze glin zauważyłem, że nie ma co przebijać się przez wzdręgę, tylko jest spora szansa na łowienie... bonusów ;-) Gdy jeden ponad kilogramowy leszcz był w siatce, a około 25 centymetrowa płoć lądowała w podbieraku zrodził się chytry i ryzykowany plan. Do końca została godzina, mój wynik daje mi raczej gwarancje pierwszej "5" w sektorze (no chyba, że bonusy rozsypałyby się po stanowiskach), więc idźmy na całość ;-) Zszedłem z kombajnu i wymieszałem coś nowego z resztek (plus duża ilość joka) no i z kluczową, jasną i dobrze klejącą gliną. Jakieś 3-4 serie po 8 kulek dały 3 brania dużych leszczy, jeden wyjęty i dwa niestety nie (jeden przed tuż podbierakiem). Ważymy i... 2.955pkt! Jest dobrze! Boki 805 i 1005, więc czekamy na końcówkę sektora. Drugi wynik wyniósł 1875pkt, a 3 - 1370, więc ponownie jest jedynka! Coś niesamowitego ;-) Dwie jedynki, więc jest pewne podium, po chwili okazuje się, że nikt oprócz mnie nie powtórzył jedynki z soboty, więc... WYGRAŁEM ZAWODY GPO! :-)
Drużyna również w niedzielę łowiła świetnie, ponownie 22pkt sektorowe i w sumie również drużynowo zwyciężamy w Łukowie, a kolega z drużyny Andrzej Wasil z 5pkt kończy zawody indywidualnie na 2 miejscu! Niestety, nie mogłem uczestniczyć w zakończeniu, czas naglił a obowiązków multum (i tak szczęście, że udało się przyjechać na zawody w niedziele). Dodatkowo przypadł mi puchar, za największą rybę zawodów ;-)


Relację z zawodów GPO w Łukowie, wyniki, a także wypowiedzi zawodników (w tym moja) znajdziecie pod poniższym linkiem - zachęcam do przeczytania:
RELACJA Z GPO W ŁUKOWIE


A teraz coś, żeby nie było tak słodko:
- podczas weekendu w Łukowie na haku miałem w sumie 8 bonusowych ryb (wyjęte płoć 25cm, leszcze 35cm i 2x około 1,3kg - niewyjęte zapewne leszcze po około 1kg). Skuteczność 50%, mogłaby być nieco wyższa. Na swoją obronę mam delikatne zestawy i specjalny, bonusowy top, który został na weekend w domu...
- kilka dni wcześniej uczestniczyłem w "Pucharze Kursy" (zawody drużynowe w parach), już chyba po raz 4. I za każdym razem byłem daleko, tym razem... również ;-) Ciekawe kiedy się tam przełamię, może za rok? ;-)

piątek, 10 maja 2013

Opóźnione, niezłe otwarcie sezonu

Długa zima opóźniła rozpoczęcie sezonu wędkarskiego, z tego też powodu (jak i pewnie większość zawodników) w pierwszych zawodach uczestniczyłem z marszu. Poszło całkiem nieźle, chociaż mogło być lepiej...

27 kwietnia odbyły się na Z.Zemborzyckim zawody o Puchar Przewodniczącego Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w RP. Długa nazwa, ale najważniejsze było "przetarcie" ;-) Okazja idealna do rozłożenia sprzętu i spokojnego "przypomnienia" łowienia na tyczkę. Nic z tych rzeczy. Informacja od kolegi dzień przed zawodami - "nie dotykaj tyczki, ryba tych samych rozmiarów siedzi kilka metrów od murku". Zanęciłem pod tyczkę, rzuciłem 4 duże kule "pod nogi" na jakiś 3-4 metr, przygotowałem sporo pracującej mieszanki na donęcanie. Zacząłem łowienie pod nogami, kilka sekund i.... siedzi. Czerwona pinka na haczyk, ustawienie spławika, kilka sekund i... kolejna ;-) Zawody ukończyłem na 2 miejscu z wynikiem 5910pkt. Wygrał Andrzej (6000pkt), który właśnie "sprzedał" mi taktykę na łowienie. Kolejne miejsca z wynikami trochę ponad 4000. Niezły początek. Zanęta nie miała znaczenia, byle była drobna, pracująca, glina lekka i chmurząca. Na haczyk jedna czerwona pinka, bądź duży czerwony.

Dzień później zawody na jednym z najbardziej ulubionych przeze mnie miejsc - rzeka Bystrzyca tuż za Oczyszczalnią. Trudne łowienie małych ryb, których w dodatku jest... mało ;-) Tylko raz udało mi się wystartować w tych cyklicznych zawodach, jakieś 3 lata temu i to z niezłym skutkiem - 2 miejsce. Tym razem postanowiłem powalczyć również o miejsce w pierwszej 6, po ciuchu licząc na "pudło". Początek niezły - losuję dobre stanowisko, w dodatku to samo co na poprzednich zawodach ;-) Później już nie było tak wesoło, lekka mżawka zamienia się w równy deszczyk, który pada przez całe 3 godzinne zawody. Z rybami także tragedia, po około 20 minutach pierwsza płotka (całkiem niezła jak tutejsze miejsce), po około godzinie krąpik. I to by było na tyle ;-) Tragedia ;-) U innych podobnie, bądź jeszcze gorzej. Sporo zer (tradycyjnie). Wygrywa wynik ponad 600pkt zbudowany na pojedynczym jaziu (wymiarowy zdarza się tutaj rzadko) z otwierającego stanowiska (najlepsze, prawie bankówka do miejsca na podium). Ja z 260pkt jestem ex aequo na 6 miejscu. Dwie małe rybki więcej i było by 3, dwa razy większa waga i było by 2, trochę szczęścia więcej i było by zwycięstwo... może za rok ;-)
Płynęło dość żwawo (duży poziom wody, który podczas zawodów szybko się dodatkowo podnosił), dlatego stosowałem bombke 4 i 7gr oraz liście od 3,5,8 i 11gr. Zanęta Sensas Gros Gardons Fine Mouture, do tego glina rozpraszająca oraz wiążąca. Trochę joka, ciut pinki, odrobina kleju ;-) Czemu takie słabe wyniki? Zmiana pogody (w sobotę było ciepło i słonecznie), brak ryb, a może przekarmienie (tradycyjnie, większość osób łowiło ryby w pierwszej godzinie)? Oby za rok pasował mi termin, pora na srogi rewanż ;-)

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Początek!

Witajcie!

Nadszedł dzień kiedy dotarło do mnie, że administrowanie portalem i forum wędkarskim to za mało ;-) Idąc za modą postanowiłem założyć swojego wędkarskiego bloga. Na dniach może wymyślę jakąś fajną nazwę, na razie jest kilka pomysłów, ale żaden mnie jakoś nie chwycił i powalił ;-)

Co będzie w moich wpisach? Wędkarstwo! Zarówno moje prywatne wypady na ryby, jak i same zawody czy przygotowania do nich. Oprócz tego na pewno możecie się spodziewać wpisów "około wędkarskich", czyli takie tam nieuporządkowane myśli. Być może nie raz będą nieco uszczypliwe, być może często nie będę miał racji - może wtedy w Waszych komentarzach (jeśli będą) wyprowadzicie mnie z błędu ;-)

Czego nie będzie? Postaram się, aby nie było przerostu treści nad formą ;-) Lepiej pisać rzadziej, ale ciekawiej - mam nadzieję, że mi się uda.

Aby Was na początku nie zanudzać, na razie tyle. Trzymajcie kciuki! ;-) Koniec pisania, pora powiązać kilka przyponów ;-)