poniedziałek, 24 marca 2014

Pierwsze treningi

Stanowisko gotowe, nic tylko lepić
kule, nęcić i łowić!
Pierwsze zawody z cyklu Spławikowego Grand Prix Okręgu PZW w Lublinie miały się odbyć na Majdanie Zahorodyńskim... miały, ale się nie odbędą. Organizatorzy wczoraj (23 marca) uznali, że obecny stan brzegów nie nadaje się do przygotowania równych (równo oddalonych od siebie) stanowisk. Daleki jestem od oceniania decyzji, nie obszedłem całości sektorów, więc nawet na ten temat nie powinienem mieć zdania. 
Jednak po zimowej przerwie właśnie Majdan był moim miejscem pierwszych treningów. Pierwszy wyjazd nie był zbyt fortunny jeśli chodzi o pogodę. Silny wiatr w porywach do ponad 50 km/h oraz ciągle kropiący deszcz... W dodatku trafiliśmy na załamanie pogody tuż po ładnym, kilkudniowym okresie ciepłego słoneczka dochodzącego do 10C. Wraz z kolegami z klubu, a było nas 7 klubowiczów + 2 bardzo młodych i początkujących, oby przyszłych mistrzów wędkarstwa spławikowego ;-) zajęliśmy miejsca schowane za laskiem, by chociaż troszkę schować się przed wiatrem. Właściwie wszyscy łowiliśmy skróceni o 1 bądź 2 elementy, inaczej się po prostu nie dało. Nagła zmiana pogody tradycyjnie już wpłynęła na ryby... Łowiliśmy dosłownie od 10 do 30,40 rybek w jakieś 2godziny (każdy miał dość takiej pogody), w tym połowa (u niektórych znaczna większość) to były mikro okonki nie przekraczające długości palca. No cóż, chociaż sprzęt rozłożyliśmy po raz pierwszy po zimowej przerwie, chociaż dla kilku z nas to już był kolejny wypad z tyczką.
Po raz drugi pojawiłem się na łowisku dokładnie tydzień później, tym razem łowiliśmy w 3 na początku sektora seniorów. Po mojej lewej ręce Rafał, który będzie debiutował w zawodach z cyklu Grand Prix, a po prawej Tomek. Tym razem ładna pogoda i... pierwsze miłe zaskoczenie, w odległości 11-13 metrów od brzegu mamy od 1,8 do 2 metrów. Tydzień temu grunt przekraczał metr, no ale to był brzeg po drugiej stronie łowiska. Trening miał na celu wstępne zapoznanie się z akwenem. Tutaj nigdy nie mieliśmy żadnych zawodów, zbiornik jest we władaniu Okręgu od niedawna, a wiadomo, że same wiadomości teoretyczne nie załatwią sprawy.
Nauczony doświadczeniem sprzed tygodnia i panującymi warunkami atmosferycznymi zdecydowałem się na podanie znacznie większej ilości zanęty (jakieś 3/4 paczki) w stosunku do użytej ziemi bełchatowskiej i gliny rozpraszającej. Wstępne nęcenie - tragedia... Takiego rozrzutu dawno u siebie nie widziałem ;-) Kilka kubków podanych w punkt i łowimy... ukleja, ukleja, ukleja... Co jest? Koledzy obok łowią płotki ;-) Strzelam konopiami w taki sposób, że... chyba odprowadzam nieliczne płocie z okolicy jeszcze dalej od mojego miejsca łowienia ;-) Decyduję się na wysypywanie luźnych ziaren konopi wraz z donęcaniem małych kulek kubkiem. Powoli przynosi to efekt, mam coraz więcej płotek, jednak ukleja żerująca przy dnie ciągle pojawia się na haczyku.
Po 3 godzinach spokojnego, rozpoznawczego łowienia pora się ważyć. Wyniki nie są rewelacyjne, Rafał z Tomkiem mają po około 1,5kg, ja 500 punktów mniej. Uważam, że aby liczyć się w sektorze należy na tym zbiorniku i tymi rybami zrobić co najmniej 3000 pkt. Jest to do zrobienia, wszak kilka treningów miało być jeszcze przede mną. Jak się jednak okazało (o czym wspominałem na początku), dalszego rozpoznawania łowiska nie będzie. Szkoda czasu, lepiej trenować tam gdzie mają się odbyć najbliższe zawody.

Na co łowiłem:
3/4 opakowania Grand Prix Milewskiego
4 kg ziemi bełchatowskiej
2 kg gliny rozpraszającej jasnej
1/8 litra jokersa (bałem się mikro okoni, których nie mieliśmy tego dnia)
a na haczyku ochotka bądź pinka

Łowiłem w granicach 11 metra, po gruntowaniu uznałem że to będzie odpowiednie miejsce do położenia swojej zanęty. Co 3-4 wyjazd tyczką "zaliczałem" miękki zaczep, na szczęście bez strat w haczykach czy całych zestawach. Kosa obowiązkowa (nie posiadałem), koledzy po bokach takich problemów nie mieli.

Szkoda, że zawody tu się nie odbędą. Nowa woda, troszkę inne łowienie niż na naszych pozostałych akwenach z wodą stojącą, aby zrobić dobry wynik należało mieć pomysł i go uparcie realizować. Plan na Majdan zostawiam w zawieszeniu, w połowie nie sprawdzony, w połowie z jakimiś wnioskami. Kto wie, może za rok? ;-) Przy ograniczonym czasie na treningi innego wyjścia nie ma, trzeba przenieść się na zalew Zemborzycki, pierwsze zawody już w połowie kwietnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz