wtorek, 31 marca 2015

Pierwsze koty za płoty...

Zwarci i  gotowi ;-)
No i pierwsze zawody już za mną ;-) 29 marca właściciele łowiska "Wzory" w Nasutowie zorganizowali towarzyskie zawody wędkarskie z okazji rozpoczęcia sezonu 2015. Oprócz mnie udział wzięło 6 zawodników z klubu, który i ja reprezentuję. W sumie startowało około 35 zawodników, na pewno nie więcej. Kilku z nas było na szybkich wypadach treningowych, aby odpowiednio przygotować się do niedzielnego łowienia. Bardzo fajnie brała płotka (czasami dłoniakowa) odławiana na krótkie kije. Czasami na haczyku wieszała się słonecznica. Wiadomym było, że kluczowe będzie odławianie płotki oraz dołowienie jakiegoś bonusa w postaci karpia (raczej tego za około 800pkt ze świeżego zarybienia) lub kilku karasi, które jeszcze nie były aktywne. Niestety tuż przed zawodami mieliśmy do czynienia z załamaniem pogody. Oznacza to przeważnie gorsze żerowanie ryb, a dodając do tego tłok i hałas aż tylu osób na brzegu można było się spodziewać ciężkiego łowienia. I tak było, chociaż takiego obrotu sprawy chyba nikt się nie spodziewał. Bardzo mocno dokuczała słonecznica, która rozpanoszyła się pod nogami zawodników.
Wiedząc, że na przygotowanie będzie około godziny, świadomie nie wziąłem ze sobą tyczki. Czyli tyczka nadal czeka na swój pierwszy raz w 2015 roku. Rozłożyłem 2 baty i odległościówkę (tradycyjnie spławik zamontowany przelotowo mimo iż grunt był w granicach 160cm). Liczyłem, że uda mi się odławiać z początku płotki przy brzegu i z czasem przejdę na około 30 metr by poszukać tam większych płoci i bonusa. Niestety, pod batem królowała słonecznica (z tego punktu złowiłem jedynie okonka i 2 małe płotki), a odległościówka nie dała żadnej porządnej ryby. Mój ostateczny wynik to 540 punktów i odległa pozycja, nawet chyba za połową stawki. Tylko 3 zawodnikom udało się przekroczyć granicę 2000 punktów, nie brakowało też osób, które przyzerowały. Gdybym od początku pod odległościówkę rzucał towar na płotkę, to wydaje mi się że mógłbym co najmniej podwoić swój wynik. A tak ryby pod wagglerem pojawiły się dopiero w połowie zawodów, a z częstotliwości brań mogę być zadowolony jedynie w ostatniej godzinie zawodów. Z częstotlioci brań, gdyż około 1/3 brań było pustych - wydaje mi się, że przynętę próbowały pochwycić słonecznice, których nie mogłem zaciąć z takiej odległości (chociaż 3!!! wyholowałem właśnie w taki sposób). Ryby pojawiły się od połowy zawodów, gdyż mniej więcej wtedy zacząłem donęcać mieszanką płociową - w ogóle ryby w tym miejscu bardzo dobrze reagowały na częste donęcanie. Całości mieszanki zanętowej dużo nie miałem, więc już w 3 godzinie musiałem znacznie zmniejszyć tempo strzelania z procy, aby wykończyć zanętę równo z końcem zawodów. Na plus można zaliczyć jedynie "mocny trening odległościowy", drugi w tym roku. Do poprawki pozostaje ciągle strzelanie z procy, tutaj jest jeszcze sporo do przećwiczenia, bo jeśli chodzi o technikę zarzucania - tym razem było wzorowo. Tylko raz zmieniłem przypon, który się nieco skręcił (gdy przypon bądź zestaw przy łowieniu na matcha wam się splącze - wymieńcie go, taki element zestawu ma większe tendencje do ponownego splątania się). Zestaw z śrucinami na żyłce głównej spokojnie można użyć następnym razem - ani razu się nie splątał. Sam zestaw ze spławikiem mocowanym przelotowo opiszę Wam następnym razem. Bardzo prosty i skuteczny sposób.
Zanęta płociowa składała się z 1kg SARS Płoć + gotowane konopie. Zanęta pod odległościówkę to 1 kg SARS Lin,Karaś + gotowane konopie całe i miksowane i dość spora ilość robactwa. Do każdej części dodałem 2kg ziemi z gliną rozpraszającą pół na pół, mieszankę pod odległościówkę delikatnie kleiłem bentonitem. Na haczyku najlepiej sprawdzała się kanapka z jednego białego oraz 2-3 ochotek.

Poniżej link do relacji z zawodów Pawła, kolegi który od tego roku dołączył do naszego klubu, a w tych zawodach zajął 2 miejsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz