poniedziałek, 8 maja 2017

Super otwarcie i tragiczny koniec

Sobotni efekt łowienia
Znacie to powiedzenie: "ryby uczą pokory"? Też je znam, lecz zupełnie się z nim nie zgadzam.
Za mną drugie zawody cyklu Spławikowego GP Okręgu, ponownie na Z.Zemborzyckim lecz tym razem zawody składały się z dwóch tur. W sobotę podobnie jak na początku kwietnia losuję stanowisko (C2) blisko Łukasza Gałązki (C4), który na początku kwietnia siedząc obok mnie wygrał podsektor zdecydowanie (ja byłem 4). Tym razem można powiedzieć, że "lekcje zostały odrobione". Co prawda jeszcze tym razem Łukasz ponownie był lepszy, jednak ja zająłem miejsce 2, z którego jestem zadowolony. Łukasz miał 4530pkt, ja 3930 - 2,3 rybki i wynik byłby na styku ;-) Warto dodać, że moi sąsiedzi ze stanowiska nr1 i nr3 zajęli odpowiednio 8 i 12 miejsce w podsektorze (na 12 zawodników) z wagą 655gr i 135gr. Wszystkie ryby złowiłem tyczką. Śmiało mogę powiedzieć, że wykonałem dobrą robotę. Co dało mi satysfakcję? W porównaniu do zawodów z początku kwietnia potrafiłem "wygrubić" swoje ryby i jeśli chodzi o ich rozmiar to tym razem nie ustępowałem wielkością ryb Łukasza. Sobota była więc udana, a niedziela?
Zaczęło się od dość słabego losowania. Po raz kolejny sektor C, tym razem początek (ten słabszy) podsektora drugiego, czyli stanowisko C2-16. Zajęcie 10 miejsca na 11 zawodników było prawdziwą tragedią. Zawody kończę z dużym niedosytem i złością... na samego siebie. Nie zrzucałem winy na słabe losowanie (im dalej w prawą stronę tym moim zdaniem było lepiej), czy też na to, że ryby mnie przechytrzyły. Można powiedzieć, że sam sobie utarłem nosa - w moim odczuciu na tym stanowisku powinienem być 3-4 miejsca wyżej, co dałoby już odczucie "wybronienia się" z tej strefy podsektora. A zaczęło się całkiem nieźle (jak na ten odcinek brzegu), w około 20 minut miałem 3 rybki, małe, jednak dające jakieś punkty. Siedzący po prawej stronie Romek odławiał... płotki i dość szybko budował dobry wynik. Jak się później okazało - nieźle łowił przez pierwszą połowę zawodów, bo sam byłem zdziwiony tym, że tylko dwukrotnie przewyższał mnie wagą. Przez co przegrałem? Po raz kolejny - przez głowę. Z tego stanowiska powinienem łowić przez 3 godziny wyłącznie odległościówką. Właśnie takie łowienie dało mi 2 dość niezłe jak na warunki leszczyki, jednak ciągle wracałem do tyczki, gdzie ostatecznie miałem 5-6 mniejszych niż dłoń leszczyków i płotkę ciut większą od dłoni. Po raz kolejny powróciły błędy poprzednich 2 sezonów - trafna decyzja co do przystosowania się do panujących warunków. Sam nie wiem czemu tak mało zaufałem odległościówce, tym bardziej, że lubię tak łowić. Może za mało pewności w swój "warsztat"? Konieczne są kolejne odległościowe treningi, niestety być może dopiero podczas "urlopowego" łowienia.
Ostatecznie 920 punktów i duuuuuuuuży spadek w końcowej klasyfikacji zawodów na 32 miejsce wśród 72 startujących. Po 3 z 11 tur nie jest źle - 21 miejsce i kolejno 4,2,10 sektorowa. Z tym, że "10" będzie prawdopodobnie do odrzutu - liczyć się będzie 8 najlepszych wyników. Jednak nie jestem pewny w ilu jeszcze turach będę mógł wystartować, bo mogę mieć problemy aby wystartować w każdej turze.

Podczas 2 dni miałem identyczną zawartość kotłów, także opiszę tylko skład na 1 turę:
Zanęta: pół paczki Gros Gardons Sensas, pół paczki Grand Roach SARS, odrobine Epiceine SARS. Skład glin (wyłącznie Vimba) to 2kg wiążąca, 2kg ziemia torfowa, 4kg somme i 1/4 opakowania glinki smużącej bum-bum Górka. Z robactwa miałem 1,5 L joka na 2 dni, jednak 1/3 mi została. Głównie za sprawą niedzieli, gdzie joka poszło zdecydowanie mniej wiedząc, że wylosowałem niemal bezrybną część podsektora. W sobotę donęcając dodawałem kubkiem gliną z jokiem dodawałem kilkanaście luźno wrzuconych kasterów. Zarówno w sobotę jak i niedzielę w kulach rzucanych ręką znajdowały się zaledwie śladowe ilości jokersa, większe ilości podawałem za pomocą kubka. Ogólnie - żadnych cudów. Uważam, że na Z.Zemborzyckim obowiązuje pewien standard jeśli chodzi o dobór mieszanki zanętowej i większość osób szykuje w kotłach mniej więcej to samo.

Koniecznie muszę dodać, że całe zawody wśród seniorów wygrywa Paweł Hondra - kolega z klubu, a nasza drużyna Sars Haczyk zarówno w sobotę jak i niedzielę zajmuje miejsce 3. Fajnie, że po 3 turach nasza drużyna ciągle się liczy w drużynówce - 4 miejsce na 15 sklasyfikowanych drużyn. Paweł jest w ścisłej czołówce (2 miejsce), a Andrzej i Grzesiek "kręcą" się blisko miejsca 15 - ostatniego dającego prawo startu w MO bez konieczności kołowych/klubowych kwalifikacji.

Poniżej znajdziecie wyniki z zawodów oraz klasyfikację po 3 turach GPO:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz