sobota, 16 lutego 2019

Pierwsze wiosenne ryby w 2019!


Moje dzisiejsze stanowisko
Sezon 2019 rozpoczęty! Podobnie jak w roku 2018, łowienie rozpocząłem w małej rzeczce Włodawce. Tym razem jednak mamy środek lutego, a nie prawie połowa marca, gdy to właśnie rok temu tu łowiłem. No cóż, jakoś mnie to nie martwi, mam nadzieję, że w marcu wiosna przyjdzie już na całego i będzie można porządnie zabrać się za wędkowanie ;-)
Pierwsze zaskoczenie po przybyciu na łowisko, na około 150 metrowym odcinku rzeczki naliczyłem aż 6 wędkarzy, co jak na takie mały "ciurek" jest dość niezłym wynikiem, nawet na sobotę.

A to wygląd mojego dzisiejszego łowiska
Więc albo ryba gryzie, albo ludzi ciągnie na ryby ;-) Nad wodą spotkałem znajomego, który łowił tyczką (ja niestety wersja minimum - czyli bat 6m), no i okazało się, że jednak płoć jeszcze nie żeruje tak jak tu powinna na wiosnę, ale z dnia na dzień powinno być lepiej.
Postanowiłem siąść jakieś 15 metrów na lewo od Andrzeja i zabrałem się do szykowania mojej mieszanki. Postanowiłem użyć mieszanki od Piscari - 1 paczka zanęty Rzeka Optimum oraz 1 paczka ziemi bełchatowskiej.

Pierwsza ryba 2019!
Uciąg jest tu przeważnie leniwy i spławikiem 1 gramowym można płynąć z delikatnym przytrzymaniem. Moja mieszanka nie była przemoczona, ale po kilku ściśnięciach kulka dość nieźle się lepiła. Na początek poszły 4 większe kule, znaczną większość zostawiłem na donęcanie. Jak duże było moje zdziwienie, gdy od razu w pierwszym przepłynięciu wyholowałem płotkę. Może nie będzie tak źle? Początkowo ryby były po 3-4 przepłynięciach, co jakieś 10 minut dorzucałem małą kulkę. Po złowieniu 8 sztuki (wszystkie były niemal równe) coś jakby się zacięło. Wydaje mi się, że błędem mogło być dodanie pinki i grubych barwionych robaków do wiaderka z mieszanką. Ryby dość dobrze reagowały na zanętę, także mieszanka w stosunku mniej więcej 1:1 (może ciut więcej zanęty) nie była przesadą. Jednak należało chyba wstrzymać się z dodawaniem jakiegokolwiek mięsa. Wydaje mi się, że robak na haczyku byłby o wiele atrakcyjniejszy, jakby z kul nie odrywały się dodane robaki. Na haczyku najskuteczniejsze były 2 czerwone pinki albo 2 barwione na czerwono grube robaki. Co ciekawe - delikatnie nawet "zmemlone" robaki na haczyku w ogóle nie interesowały ryb. Trzeba było o tym pamiętać i co jakiś czas zakładać na haczyk świeże robaki.

Wszystkie były podobnej wielkości
W sumie łowiłem około 1,5 godziny, temperatura około 4 stopni, las dobrze osłaniał od wiatru, łowienie tuż po 13, jednak jakoś tak zimno ;-) Po pierwszych 30-40 minutach ryb było mniej, trzeba było częściej coś dorzucać, aby złowić pojedynczą sztukę. Ostatecznie swój pierwszy wypad zakończyłem z 15 płotkami (większość ponad 20cm) i jednym krąpikiem na pół dłoni. Dawało to około 1,5kg, całkiem nieźle.

Tego dnia użyłem też po raz pierwszy moje nowe, lekkie, "turystyczne" siedzisko. Kupiłem je właśnie z myślą o takich szybkich wyjazdach, gdzie można łowić innymi wędkami niż tyczka (chociaż tyczką też da radę). Tym razem podnóżek posłużył jako boczna tacka - coraz bardziej lubię łowić z minimum sprzętu ;-) Pierwszy test zdany - zobaczymy jak będzie dalej, szczególnie jeśli chodzi o boczne pokrętła, które solidnie będą musiały utrzymać na nogach wcale nie małego wędkarza ;-))))




Pan łoś z lasu ;-)
Hol takich około 100 gramowych płotek po tych kilku miesiącach przerwy daje niesamowitą frajdę, z przyponem 0,08mm i żyłką główną 0,10 (zestaw od tyczki - odpowiednio przedłużony dodatkowym odcinkiem żyłki) trzeba uważać i nie holować zbyt energicznie (nie używałem podbieraka, wszystko szło na klatę).  W drodze powrotnej przez las żegnał mnie Pan łoś. Stał wryty pozując do zdjęcia, zapewne się zastanawiając kto to za nietypowy gość, który wypuszcza złowione ryby ;-))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz