środa, 10 lipca 2019

Bug po raz pierwszy!


 W ostatnią niedzielę po raz pierwszy zawitałem z tyczką w ręku nad rzekę Bug! Powoli zbliżają się moje wakacyjne łowy, więc najwyższa pora, aby sprawdzić moją ulubioną miejscówkę. 

Do kotła powędrowały 2 paczki Rzeki Optimum oraz mrożonka grubszej, jasnej zanęty Karp Wanilia, której nadmiar został mi po Spławikowych Mistrzostwach Koła. Do tego dodałem 3 paczki gliny rzecznej, wszystko wymieszałem razem. Konsystencje mieszanki regulowałem wodą i bentonitem, do najbardziej sklejonych kul dałem sporo pieczywa fluo oraz topionej pinki. W sumie miałem może z 0,3 litra pinki i dużą garść grubych białych robaków, to samo dawałem na haczyk.

Łowiłem skrzydłami Vimba 8 oraz 14 gram, gdzie tym większym spławikiem można było już porządnie spowolnić zestaw. I właśnie cięższym zestawem łowiłem przez większość dość szybkiego, dwu i pół godzinnego treningu. Oczywiście, czasami sprawdzałem zestaw 8 gramowy, jednak szybsze przepłynięcie dawało przeważnie ryby mniejsze oraz mniejszą ilość brań.
W topach miałem grube wentyle o średnicy 1,8 oraz 2,2 mm - to już jest porządny zapas mocy, gdzie ryby z przedziału 200-400 puntków nie mają żadnych szans - są w stanie wyciągnąć jedynie kilkanaście centymetrów amortyzatora, po czym można je siłowo (lecz spokojnie) holować do podbieraka.  Mam jeszcze zapas w postaci gum pełnych o średnicy 1 oraz 1,2mm, jednak przy bardziej rekreacyjnym łowieniu raczej ich nie stosuję - zawsze w takich przypadkach liczę na duuuuuże ryby, które czasami się pojawiają ;-)

Z całości zrobionej mieszanki zostawiłem jakieś 1/3 do późniejszego donęcania.  Po wrzuceniu 11 kul pierwsza ryba była w 3 przepłynięciu... ukleja. Kolejne 4 przepłynięcia i kolejne 4 uklejki - nie jest dobrze - pomyślałem. Jeśli będą brać wyłącznie te drobne, srebrne rybki, będę musiał mocniej zabetonować mieszankę zanętową, która mi została, wybrać jeszcze cięższy zestaw, aby maksymalnie spowolnić spływ zestawu. Na szczęście pojawił się pierwszy krąp, a po nim kolejny. Ryby nie powalają swoją wagą, są w granicach 50 - 100 gramów, ale odławiam je dość regularnie. Ryby nie chcą wejść w kule, trzymają się jakiś 1 metr poniżej nich, w miejscu, gdzie zaczyna się mały, około 60 centymetrowy dołek. Zaraz po nim jest jeszcze większy, długi na jakieś półtora metra, zakończony wypłyceniem. Można powiedzieć, że to idealne miejsce do rzecznego położenia kul pod tyczkę. Miałem łowić dalej od brzegu, jednak właśnie to ukształtowanie sprawiło, że odjąłem dwa najgrubsze elementy tyczki.

 Środkowe 30-40 minut łowienia było niemal idealne, brania następowały co każde, bądź co drugie przepłynięcie. Jednak krąpie nie przekraczały 200 punktów, nie było też widać innych ryb, poza uklejkami, które też jakby zniknęły. I właśnie gdy do głosu dochodziły ukleje, bądź brania słabły, był to moment do donęcenia. Nie było znaczenia, czy kulkę podało się z ręki czy z kubka, więc przy kolejnym donęcaniu wybierałem szybsze donęcanie ręką. 

Powoli mój czas zbliżał się ku końcowi, ale i ryb było jakby mniej. Coraz częściej brały ukleje, a i krąpie były coraz mniejsze, nawet do takich na pół dłoni.  Niestety nie było żadnego jazia, a to jest miejsce, kiedy od wielu lat dość sporo ich łowiłem. Zdarzało się nawet po kilka sztuk na jednym treningu, tym razem żaden jaź nie zwitał na moim haku.

Na sam koniec złowiłem dość fajną płotkę, która sprawiła, że przedłużyłem swoje łowienie jeszcze 10 minut ;-)  Jednak nic to nie dało, znowu były ukleje i drobniutkie krąpie. Pora się pakować, szkoda, że nie było jazia, przede mną jeszcze kilka wypadów i być może spotkanie z sierpniowymi, dużymi leszczami.

Pomysłałem, że powinienem przetrenować dwie różne strategie nęcenia. Pierwsza: ciemna mieszanka, słabo doklejona, z częstym donęcaniem (z ręki), w stosunku 1:4 zanęta do gliny, z małą ilością kul na początku ubogich w pinkę (bez innego robactwa).
Opcja druga, kolejnego dnia, była by treściwsza. Jasna mieszanka, mocno sklejona, z dużą ilością kul  o różnej konsystencji rzuconych na początku. Ewentualne donęcanie wyłącznie z kubka. Dużo robaka, szczególnie w mocniej doklejonych kulach, gruby robak i cięty czerwony gnojak. Dodatkowo mieszankę można mocniej dosłodzić, bądź dać jakiś typowy atraktor leszczowy.
Czy w takich przypadkach będę łowił więcej mniejszych ryb, a później mniej, ale większych? W teorii tak powinno być, zobaczymy co pokaże praktyka ;-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz