wtorek, 30 lipca 2019

Feederowe Mistrzostwa Koła PZW Haczyk w Czemiernikach



W niedzielę 28 lipca odbyły się Gruntowe (feederowe) Mistrzostwa Koła PZW Haczyk Lublin. Rekordowo mała frekwencja (wynik wakacji i urlopów?), bo tylko 7 osób, dawało mi większe szanse na podium ;-))))  Także dość poważnie podchodziłem do tych zawodów, bo rzeczywiście mierzyłem w pudło. Jednak jak to ostatnio bywa, rzeczywistość nie zawsze podąża za teoretycznymi założeniami. 

Zawody odbywały się na urokliwym, małym zbiorniku wodnym w Czemiernikach, zbiorniku nie związanym z PZW. Rybą dnia miał być karaś (srebrny) i właśnie pod tą rybę ułożyłem wędkarskie menu. Miałem przygotowaną jedną paczkę ziemi oraz gliny rozpraszającej, a w drugim kotle dwie paczki zanęty Piscari Karaś Extra. Do tego po 250ml topionej pinki, robaka barwionego oraz kastera. Dodatkowo duża puszka kukurydzy.

Postanowiłem łowić w granicach 15-17 metra, uważam, że to była optymalna odległość. Pierwsze minuty były niemrawe, ale nie tylko u mnie. Właściwie nikt z samego początku nie łowił ryb. Pierwsze branie po około 15 minutach, zacinam i... pusta żyłka lekko niczym balon ląduje na brzegu. Obcinka szczupaka? Najprawdopodobniej. Spokojnie montuje drugi zestaw na tej samej wędce. Żadnych cudów: koralik z zaczepem na koszyczek, stoper, skrętka i na końcu łącznik do przyponu. Standard.

Po nęceniu głównym postanowiłem donęcać co 5 minut, jeśli nie będzie brania. Po 30 minutach postanowiłem zmienić koszyczek na jeszcze mniejszy rozmiar, ponieważ branie następowało przeważnie w okresie 1-3 minut. Czasami zdarzało się branie w opadzie, starałem się to wykorzystać, jednak zacięcie takiego brania było dość trudne. W ogóle brania były bardzo ciężkie do zacięcia. Brania karasi to były bardzo szybkie 2-3 wygięcia, że czasami trudno było zareagować nawet trzymając rękę cały czas na wędce. Często też trafiały się malutkie płoteczki, ich brania to pojedyncze, delikatne ugięcia bądź szybkie pojedyncze.

Trafienie brania nie oznaczało jeszcze sukcesu. Ryby brały niezwykle delikatnie. Kilka ryb odpięło mi się w podbieraku, a niemal co trzeci hol zakończony był spadem ryby. Przeczekanie na pewniejsze branie zupełnie nie wchodziło w grę - w innym wypadku na haczyku pozostawały skórki po wyssanych robakach. Zmiana haka na większy tylko nieco poprawił sytuację, zostałem przy numerze 14. 

Na haczyk zakładałem 3 białe robaki - to był moim zdaniem najlepszy "skład", chociaż i nawet taki gruby zestaw na haczyku nie eliminował do końca płotek. Od połowy zawodów do koszyczka dawałem samą zanętę, gdy brania słabły, dodawałem kastery, pinkę i topione robaki. Co jakiś czas dodawałem do koszyka Biszkopt Smużąco-Wiążący od Piscari, który powodować miał jasną, żółtą chmurę w moim polu nęcenia. 


 
Ostatecznie łowię około 2,5kg ryb, niestety daje mi to 7, ostatnią pozycję ;-) Do brązowego medalu zabrakło 900 gram, ogólnie wyniki były dość zbliżone. Posiadam dwa dość mocne feedery o ciężarze wyrzutu do 120 gram, a tutaj świetnie spisały by się delikatne pickerki, gdzie pod ciężarem tych drobnych rybek nie uginała by się sama szczytówka, ale i sama wędka. Oczywiście przy holu nawet 1kg karpia mógłby być problem, ale... nikt z nas nie złowił, a nawet nie miał na kiju "takiego" bonusa ;-) Może to zmniejszyło by liczbę spadniętych ryb? Na pewno należało też łowić jasną mieszanką, to lepiej pasowało karasiom. Gdy zaczynałem nieco ciemniejszą mieszanką (zanęta z gliną) to brania były rzadsze i częściej na haku meldowały się płotki.

Teraz przede mną treningi na rzece Bug i łowienie krąpi. W połowie sierpnia odbędą się trzecie zawody z cyklu Grand Prix Okręgu na Wiśle w Puławach. Może w końcu uda mi się wystartować... może.
Na pewno możecie liczyć z krótkich wpisów znad Bugu ;-) Ze 2-3 razy na pewno uda się "zapolować" na ryby z "dzikiego wschodu" ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz